W tym miejscu wszelkie podobieństwa do znanych z przeszłości postaci i zdarzeń się jednak kończą. Wszystko dlatego, że Shinji Aoba podłożył ogień pod siedzibą jednej z najbardziej znanych na świecie wytwórni filmów anime Kyoto Animations.

W pożarze zginęło ponad 30 osób. Naturalną reakcją władz było więc ogłoszenie żałoby narodowej. Ale oficjalne, państwowe wyrazy współczucia dla ofiar i ich rodzin wypadły rytualnie i blado przy żałobie, nieogłoszonej, lecz przeżywanej w mediach społecznościowych przez fanów seriali Kyoto Animations. Oni faktycznie łączyli się w bólu z powodu zamachu na drogie im wartości. Wszystkie wypowiadane w takich chwilach żałobno-pogrzebowe formułki były szczerym opisem ich uczuć i reakcji.

Tragedia taka jak ubiegłotygodniowy pożar w Kioto i spowodowane nią wspólne przeżycie straty i smutku była ostatnim elementem potrzebnym do ostatecznego wykrystalizowania się wspólnot fanowskich (tzw. fandomów) na podobieństwo wspólnot narodowych. Nie liczy się to, że ich członkowie mówią różnymi językami, bo prawdziwą siatkę, za pomocą której łapią i przekazują dalej swoje myśli i uczucia, tworzą kody i symbole z ich ulubionych produkcji. To z tymi, którzy podzielają tamtą wizję i język świata, chcą się komunikować i spotykać na zlotach. Dla przeciętnego mieszkańca Japonii w Kioto spłonął po prostu budynek, ale fani serialu „Euphonium" czy „Lucky Star" stracili w tym pożarze cząstkę własnej tożsamości. Porównanie żałoby narodowej i tej fandomowej pokazało, jak bardzo realne wspólnoty wymykają się tradycyjnym państwom.

Oczywiście, można stwierdzić, że Japonia to osobny przypadek. Ale warto sobie wtedy przypomnieć narzekania, gdy ogłaszano kolejne żałoby narodowe w Polsce. I to, że jedną z najczęściej podnoszonych pretensji jest ta o zdjęcie w związku z tym z anteny któregoś z seriali czy programów rozrywkowych.