Witold M. Orłowski: Kot, który połknął psa

Jak świat światem koty uciekały przed psami, a jak już doszło do walki, źle się ona dla kota kończyła. A przecież kot to też drapieżnik.

Aktualizacja: 29.01.2020 21:59 Publikacja: 29.01.2020 21:00

Polskie Linie Lotnicze LOT

Polskie Linie Lotnicze LOT

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

No i wreszcie doczekaliśmy tego, że to kot połyka psa. W dodatku nasz kot, biało-czerwony. Mówię, oczywiście, o naszym narodowym przewoźniku PLL LOT, który zdecydował się kupić wielkie niemieckie linie czarterowe Condor (nie mylić z również niemieckim Legionem Condor, który 83 lata temu zbombardował Guernicę!).

Nie ma wątpliwości, że dla naszej narodowej dumy to dodatkowy zastrzyk adrenaliny. Jeszcze 20 lat temu to LOT rozpaczliwie szukał nabywcy i został sprzedany liniom Swissair. Nieszczęśliwie, bo dwa lata później okazało się, że potężna, doświadczona i pewna swych sił szwajcarska firma zbyt śmiało kupowała inne linie lotnicze – zakładając, że je bez kłopotu wyprowadzi na prostą (kiedy przyszły chude lata po ataku na World Trade Center, zadławiła się swoimi nabytkami).

Kilka lat temu załamała się również kolejna próba prywatyzacji LOT, z udziałem dynamicznych Turkish Airlines, a potem jeszcze bardziej dynamicznych linii Wizz Air. Miało to o tyle znaczenie, że – zdaniem ekspertów – średniej wielkości liniom lotniczym coraz trudniej będzie wytrzymać konkurencję ze strony gigantów.

A że w latach 2008–2015 LOT przynosił ogromne straty, jego przyszłość nie wyglądała różowo.

Dziś jednak są powody do zadowolenia. LOT przeżył kryzys i na nowo przynosi zyski, choć nie są one zbyt wielkie. Zamówił nowe samoloty, otworzył nowe połączenia, zwiększył liczbę pasażerów. Wreszcie poczuł się tak pewnie, że sam ruszył na łowy. Po wypróbowaniu sił na zakupie niewielkich estońskich linii Nordica połyka ogromnego Condora.

Czy ta transakcja ma sens? Eksperci rynku lotniczego wypowiadają się dosyć ostrożnie. Z jednej strony okazja do kupienia była znakomita. Condor został wystawiony na sprzedaż po okazyjnej cenie skutkiem bankructwa swego właściciela (firmy turystycznej Thomas Cook), a żaden z wielkich graczy nie był zainteresowany jego zakupem. Mimo kłopotów z ostatnich miesięcy jest linią zyskowną (choć zyski ma raczej małe), ma dobrą pozycję na niemieckim rynku i przewozi niemal tyle samo pasażerów co LOT. Z drugiej strony są poważne zagrożenia. Condor ma przestarzałą flotę (w dodatku zupełnie inną niż LOT, co podwyższa koszty obsługi), operuje w innym segmencie rynku, a powrót do zysków po upadku zapełniającego jego samoloty pasażerami Thomasa Cooka może być trudny, zwłaszcza w obliczu agresywnej konkurencji (np. ze strony należących do Lufthansy, większych od Condora, linii Eurowings). Jak mówią specjaliści od zarządzania, miejsca na synergię (czyli wzrost efektywności dzięki współpracy LOT i Condora) jest bardzo mało, a niezbędne inwestycje są ogromne. Czy ambitna operacja zakończy się sukcesem? Naprawdę nie wiadomo. Ambicje LOT są duże, ale pola do synergii jest niewiele, problemy ogromne, zasoby ograniczone, a konkurenci potężni. Ale główny problem i tak leży gdzie indziej. Głównym zadaniem przy transgranicznych fuzjach firm jest pogodzenie ich odmiennych kultur, poradzenie sobie z zarządzaniem w nowym środowisku, znalezienie porozumienia ze związkami zawodowymi i często niechętnymi obcym właścicielom urzędami i partnerami biznesowymi. Jest to trudna sztuka nawet dla największych firm, a LOT nie ma w tym zakresie dużych doświadczeń.

Innymi słowy, sztuką nie jest połknięcie psa, ale jego strawienie.

Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, Akademia Finansów i Biznesu Vistula

No i wreszcie doczekaliśmy tego, że to kot połyka psa. W dodatku nasz kot, biało-czerwony. Mówię, oczywiście, o naszym narodowym przewoźniku PLL LOT, który zdecydował się kupić wielkie niemieckie linie czarterowe Condor (nie mylić z również niemieckim Legionem Condor, który 83 lata temu zbombardował Guernicę!).

Nie ma wątpliwości, że dla naszej narodowej dumy to dodatkowy zastrzyk adrenaliny. Jeszcze 20 lat temu to LOT rozpaczliwie szukał nabywcy i został sprzedany liniom Swissair. Nieszczęśliwie, bo dwa lata później okazało się, że potężna, doświadczona i pewna swych sił szwajcarska firma zbyt śmiało kupowała inne linie lotnicze – zakładając, że je bez kłopotu wyprowadzi na prostą (kiedy przyszły chude lata po ataku na World Trade Center, zadławiła się swoimi nabytkami).

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację