A przecież wielu z nas pamięta jeszcze czasy, gdy miała się doskonale. Prognozowano, kiedy skolonizujemy Marsa, jak będzie się rozwijać świat i co wyniknie z rywalizacji globalnych potęg.

Kto pamięta jeszcze wstrząs, jaki w latach 70. XX wieku wywołały np. „Granice wzrostu”, raport Klubu Rzymskiego, w którym przewidywano, że pod koniec poprzedniego stulecia skończą się na Ziemi zasoby surowców? A wieszczący po upadku ZSRR „Koniec historii” Francis Fukuyama? Największy intelektualny celebryta lat 90. najbardziej się pomylił. Zaczęło się właśnie od bankructwa prognostów od politologii i gospodarki, a zaraz potem rewolucja cyfrowa pokazała, że nie sposób przewidzieć, w jaki sposób rozwijać się będą technologie. I większość futurologów została ze swoimi proroctwami niczym pewien publicysta londyńskiego „Timesa”, który w roku 1884 wyliczył, że przez zwiększającą się liczbę dorożek ulice brytyjskiej stolicy przykryje trzymetrowa warstwa końskich odchodów.

Na tle niepewnej przyszłości zyskuje przeszłość. Spójrzmy choćby, co stało się w Polsce i na świecie z muzeami. W mojej młodości, która przypadła na okres ustrojowej zmiany, muzea kojarzyły się z nudą, wypastowaną podłogą i słusznie zapomnianymi filcowymi kapciami zakładanymi na buty. Dziś, co obserwowaliśmy choćby kilka dni temu przy okazji pokazu nowej ekspozycji Muzeum Czartoryskich, wystawy muzealne budzą autentyczne i masowe zainteresowanie. Ich kształt wywołuje gwałtowne spory (gdańskie Muzeum II Wojny Światowej), a są i takie, których otwarcie uznano za ważne wydarzenie społeczno-polityczne. Przede wszystkim Muzeum Powstania Warszawskiego, ale także Polin. Dotyczy to jednak nie tylko nowoczesnych muzeów narracyjnych, bo przecież kolejne wystawy w tych tradycyjnych również budzą rekordowe zainteresowanie widzów. Świat zmienia się tak szybko, że ludzie chcą jak najlepiej poznawać swoją historię, obcując z jej materialnym dziedzictwem. Dlatego „muzealny” brzmi dziś dumnie, a „futurologiczny” podejrzanie.

Wychodzi na to, że przeszłość ma wielką przyszłość.

Autor jest zastępcą dyrektora Programu III Polskiego Radia