Tak się bowiem dziwnie złożyło, że 86-letni reżyser kolejny raz znalazł się w centrum wydarzeń. Ale tym razem nie we Francji, tylko w Polsce.

Oto grupa studentów, pracowników i absolwentów łódzkiej filmówki wystąpiła z listem otwartym do rektora, w którym domaga się odwołania spotkania z reżyserem na terenie uczelni. Zdaniem sygnatariuszy byłoby to „lekceważące wobec wszystkich osób, które doświadczyły przemocowych zachowań seksualnych”. W odpowiedzi rektor filmówki Mariusz Grzegorzek napisał, że „Roman Polański jest wielkim artystą sztuki filmowej, naszym najwybitniejszym absolwentem. (…) Nie do nas należy wydawanie wyroków w sprawach tak niejednoznacznych i skomplikowanych”. A spotkania odwołać nie zamierza.

Ponieważ takie dylematy dobrze rozstrzygać na własnym przykładzie, zadajmy najprostsze pytanie: czy pan, pani, ja sam chciałbym uczestniczyć w spotkaniu z Romanem Polańskim, znając jego przeszłość? Wiedząc, że skazano go za molestowanie i że przyznał się do tego? A także mając w pamięci kolejne oskarżenia pojawiające się w przestrzeni publicznej? Szczerze mówiąc, jestem przekonany, że wielu czytelników (a także autor tych słów) jest ciekawych, co ma do powiedzenia jeden z największych twórców współczesnego kina. Wielki reżyser, który właśnie zrobił bardzo udany film na ważny i całkiem aktualny temat. Bo przecież sprawa Dreyfusa ma uniwersalny kontekst, chodzi w niej o mechanizm społecznego wykluczenia innych, obcych, w tym wypadku Żydów.

Pytanie brzmi, czy zainteresowanie dziełem oznacza rozgrzeszenie autora. Z całą pewnością tak być nie powinno. Przypadek Polańskiego jest podobny – choć chyba mniej spektakularny – do historii z Michaelem Jacksonem (bo w tym wypadku, choć pośmiertnie, dostarczono jednak w dokumentalnym filmie „Finding Neverland” dość przekonujących dowodów). Czy to, że Król Popu prawdopodobnie był pedofilem, unieważnia jego genialne piosenki? Czy udowodnione przestępstwo Polańskiego (i nieudowodnione oskarżenia) unieważniają „Pianistę”, „Chinatown” i „Dziecko Rosemary”? Artyści wszystkich epok mają na sumieniu rzeczy haniebne, ale to nie odbiera wartości ich dziełom.

Autor jest zastępcą dyrektora Programu III Polskiego Radia