Nadwyżka w budżecie, deficyt w sektorze

Dobre wyniki budżetu centralnego nie mogą zamydlać oczu politykom. W 2023 r. może nas czekać poważny sprawdzian stanu finansów publicznych.

Publikacja: 22.08.2021 21:00

Nadwyżka w budżecie, deficyt w sektorze

Foto: Adobe Stock

Budżet państwa po lipcu odnotował aż 35,3 mld zł nadwyżki, co jest rekordowo wysokim poziomem – wynika z piątkowej informacji Ministerstwa Finansów. To głównie efekt wysokich dochodów z podatków, ale też stosunkowo niskich wydatków.

Gospodarka pomaga

Szczególnie szybko rosną wpływy z VAT, które są aż o 24 proc. wyższe niż rok wcześniej, oraz z CIT – o 21 proc.; PIT wzrósł o 17 proc. Takie dynamiki odzwierciedlają ożywienie gospodarcze w Polsce, na czym korzystają i konsumenci, i kasa państwa. Budżetowi pomaga też wysoka, 5-proc. inflacja.

Za to wydatki są niższe niż rok wcześniej o 3,7 proc., m.in. dlatego, że resort finansów zabezpieczył spore kwoty (np. na 13. emerytury) jeszcze z budżetu z 2020 r.

Trzeba jednak jasno powiedzieć: bardzo dobra sytuacja budżetu w połowie roku nie oznacza, że w ogóle kondycja finansów publicznych jest doskonała. Nawet premier Mateusz Morawiecki przyznaje, że do końca roku w budżecie pojawi się deficyt. A biorąc pod uwagę fundusze pozabudżetowe, ten deficyt może być nawet dosyć wysoki.

Deficyt wciąż spory

– Szacujemy, że deficyt całego sektora finansów publicznych będzie mniejszy niż planowane przez rząd 6–7 proc. PKB. Ale wciąż będzie to całkiem sporo, czyli 4–5 proc. PKB – mówi nam Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku Śląskiego. Wpływać będą na to nie tylko kontynuacja walki z pandemią, ale też nowe programy uruchamiane przez rząd, głównie w ramach Polskiego Ładu. Przykładem jest fundusz inwestycji samorządowych finansowany z długu. Tylko w tym roku jego wartość to 20 mld zł.

Deficyt na poziomie 4–5 proc. PKB to wyraźnie więcej niż unijny limit 3 proc. PKB. Na szczęście nie grozi nam z tego tytułu wszczęcie procedury nadmiernego deficytu, ponieważ Komisja Europejska zawiesiła stosowanie reguł i pozwala na większe wydatki. Podobnie będzie zresztą w 2022 r. Nawet jeśli dziura w polskich finansach przekroczy 4 proc. PKB, co jest prawdopodobne ze względu na to, że rząd będzie musiał znacząco się zadłużyć na realizację Polskiego Ładu, Bruksela wciąż będzie patrzeć na to łagodnym okiem.

Pytanie jednak, co dalej? Już od 2023 r. wraca zastosowanie wszystkich, polskich i unijnych reguł fiskalnych. Czy nasze finanse przejdą ten test?

Czarowanie Brukseli

Ekonomiści nie mają tu jednego zdania, a wiele zależy od podejścia Brukseli. Zdaniem wicepremiera Jarosława Gowina kreatywna księgowość (jaką stosuje polski rząd, wypychając ogromną część długu i wydatków poza budżet centralny) nie ujdzie uwagi Komisji Europejskiej, czeka nas procedura nadmiernego deficytu i drastyczne cięcia wydatków już od 2023 r. Zgadza się z tym Sławomir Dudek, główny ekonomista Fundacji FOR.

– Komisja kładzie główny nacisk na deficyt strukturalny, czyli taki oczyszczony z wpływu koniunktury gospodarczej i jednorazowych dochodów – mówi Dudek. – W Polsce był on jednym z najwyższych w UE już przed pandemią i daleki był od wyznaczonego celu 1 proc., a teraz sytuacja może się jeszcze pogorszyć. Rząd zakłada wzrost wydatków, które nie mają pokrycia w trwałym wzroście dochodów. Komisja nie da się oczarować dobrymi dochodami budżetu wynikającymi z koniunktury. Poza tym warto zwrócić uwagę, że nasza gospodarka była jedną z tych, które ucierpiały najmniej, trudno więc wzrost wydatków uzasadnić potrzebą jej odbudowy. Polski Ład jest programem wyborczym, a nie impulsem dla cierpiącej gospodarki – zaznacza Dudek. Jego zdaniem Bruksela straci cierpliwość i wymusi na nas dostosowania rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych w ciągu dwóch–trzech lat.

Na ścieżce redukcji

– Polski nie stać na dalsze zadłużanie się w takiej skali jak obecnie, a stan finansów publicznych pozostaje jednym z głównym czynników ryzyka makroekonomicznego w kontekście spodziewanych podwyżek stóp procentowych – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Spowoduje to znaczący wzrost kosztów obsługi długu, a przez to mniejszą przestrzeń na inne wydatki. Niemniej nie sądzę, by to ryzyko zrealizowało się w krótkim okresie, jakim jest 2023 r. Nie wydaje mi się, by Bruksela potraktowała nas jakoś szczególnie źle, skoro wiele państw UE boryka się z nadmiernym deficytem i długiem – analizuje Jankowiak.

Ekonomiści podkreślają jednocześnie, że bez względu na reakcję KE Polska i tak musi dokonywać zacieśnienia fiskalnego. Zresztą to się dzieje. Jak ocenia Karol Pogorzelski, do 2023 r. deficyt powinien zostać zredukowany do okolic 3–4 proc., przy założeniu, że nie pojawią się nowe prezenty wyborcze. Stąd właśnie wprowadzone już czy planowane podwyżki podatków, np. drastyczna podwyżka składki zdrowotnej dla firm od przyszłego roku.

– W dużej mierze plan redukcji deficytu opiera się też o oczekiwany wzrost gospodarczy. Na razie te oczekiwania się realizują, w tym roku PKB, uwzględniając inflację, może wzrosnąć o 10 proc. Prognozy na kolejne dwa–trzy lata też sprzyjają rządowi – mówi Piotr Bielski, ekonomista Santander Bank Polska. – Pytanie jednak, co będzie, gdy gospodarka spowolni – wskazuje Bielski.

Budżet państwa po lipcu odnotował aż 35,3 mld zł nadwyżki, co jest rekordowo wysokim poziomem – wynika z piątkowej informacji Ministerstwa Finansów. To głównie efekt wysokich dochodów z podatków, ale też stosunkowo niskich wydatków.

Gospodarka pomaga

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej