Deficyt wciąż spory
– Szacujemy, że deficyt całego sektora finansów publicznych będzie mniejszy niż planowane przez rząd 6–7 proc. PKB. Ale wciąż będzie to całkiem sporo, czyli 4–5 proc. PKB – mówi nam Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku Śląskiego. Wpływać będą na to nie tylko kontynuacja walki z pandemią, ale też nowe programy uruchamiane przez rząd, głównie w ramach Polskiego Ładu. Przykładem jest fundusz inwestycji samorządowych finansowany z długu. Tylko w tym roku jego wartość to 20 mld zł.
Deficyt na poziomie 4–5 proc. PKB to wyraźnie więcej niż unijny limit 3 proc. PKB. Na szczęście nie grozi nam z tego tytułu wszczęcie procedury nadmiernego deficytu, ponieważ Komisja Europejska zawiesiła stosowanie reguł i pozwala na większe wydatki. Podobnie będzie zresztą w 2022 r. Nawet jeśli dziura w polskich finansach przekroczy 4 proc. PKB, co jest prawdopodobne ze względu na to, że rząd będzie musiał znacząco się zadłużyć na realizację Polskiego Ładu, Bruksela wciąż będzie patrzeć na to łagodnym okiem.
Pytanie jednak, co dalej? Już od 2023 r. wraca zastosowanie wszystkich, polskich i unijnych reguł fiskalnych. Czy nasze finanse przejdą ten test?
Czarowanie Brukseli
Ekonomiści nie mają tu jednego zdania, a wiele zależy od podejścia Brukseli. Zdaniem wicepremiera Jarosława Gowina kreatywna księgowość (jaką stosuje polski rząd, wypychając ogromną część długu i wydatków poza budżet centralny) nie ujdzie uwagi Komisji Europejskiej, czeka nas procedura nadmiernego deficytu i drastyczne cięcia wydatków już od 2023 r. Zgadza się z tym Sławomir Dudek, główny ekonomista Fundacji FOR.
– Komisja kładzie główny nacisk na deficyt strukturalny, czyli taki oczyszczony z wpływu koniunktury gospodarczej i jednorazowych dochodów – mówi Dudek. – W Polsce był on jednym z najwyższych w UE już przed pandemią i daleki był od wyznaczonego celu 1 proc., a teraz sytuacja może się jeszcze pogorszyć. Rząd zakłada wzrost wydatków, które nie mają pokrycia w trwałym wzroście dochodów. Komisja nie da się oczarować dobrymi dochodami budżetu wynikającymi z koniunktury. Poza tym warto zwrócić uwagę, że nasza gospodarka była jedną z tych, które ucierpiały najmniej, trudno więc wzrost wydatków uzasadnić potrzebą jej odbudowy. Polski Ład jest programem wyborczym, a nie impulsem dla cierpiącej gospodarki – zaznacza Dudek. Jego zdaniem Bruksela straci cierpliwość i wymusi na nas dostosowania rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych w ciągu dwóch–trzech lat.
Na ścieżce redukcji
– Polski nie stać na dalsze zadłużanie się w takiej skali jak obecnie, a stan finansów publicznych pozostaje jednym z głównym czynników ryzyka makroekonomicznego w kontekście spodziewanych podwyżek stóp procentowych – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Spowoduje to znaczący wzrost kosztów obsługi długu, a przez to mniejszą przestrzeń na inne wydatki. Niemniej nie sądzę, by to ryzyko zrealizowało się w krótkim okresie, jakim jest 2023 r. Nie wydaje mi się, by Bruksela potraktowała nas jakoś szczególnie źle, skoro wiele państw UE boryka się z nadmiernym deficytem i długiem – analizuje Jankowiak.