Senat zatwierdził projekt ustawy o odszkodowaniu dla pracowników rządowych, którzy doznali uszczerbku na zdrowiu w wyniku tajemniczych incydentów na placówkach zagranicznych. Chodzi o pracowników wywiadu i dyplomatów, którzy będąc na misjach – m.in. w Chinach, na Kubie i w Rosji – słyszeli niezidentyfikowane szumy i dźwięki, a potem cierpieli na bóle głowy, bezsenność, krwotoki z nosa, utratę pamięci czy zaburzenia wzroku.
Pierwsze doniesienia pochodzą od dyplomatów oraz pracowników CIA pracujących w Hawanie w 2016 r., choć niewykluczone, że mogły mieć miejsce też wcześniej. Skarżyli się na zawroty, mdłości i chroniczne bóle głowy, określane potem jako syndrom hawański. U niektórych te objawy trwały latami.
Podobne stany chorobowe potem zaczęli zgłaszać Amerykanie na placówkach w Chinach oraz w różnych miejscach Europy i Azji. Początkowo objawy te pozostawały niezdiagnozowane, uznawane były za tajemniczą chorobę dyplomatów.
Z raportu National Academy of Sciences wynika, że przyczyną tych dziwnych symptomów mogła być broń mikrofalowa, ale nie zostało to potwierdzone przez rząd amerykański. Niektórzy są przekonani, że Rosja jest odpowiedzialna za co najmniej część z tych ataków, czemu ona zaprzecza. Głośnym przypadkiem była sprawa 48-letniego Marca Polymeropoulosa, agenta CIA, który brał udział w tajnej operacji przeprowadzanej w Rosji i na terenie Europy. W grudniu 2017 r. doznał silnych zawrotów głowy w moskiewskim hotelu, a potem cierpiał na wyczerpujące migrenowe bóle, które zakończyły jego karierę w wywiadzie.
Za czasów Donalda Trumpa większość pracowników amerykańskiej ambasady na Kubie została sprowadzona do USA, a administracja ostrzegała podróżujących do tego kraju o „atakach" na Amerykanów. Prezydent Trump wydalił też 15 kubańskich dyplomatów z Waszyngtonu i wszczął śledztwo.