Konferencja w Warszawie: Antyirańskie wypowiedzi na użytek wyborców w USA i Izraelu

Antyirańskie wypowiedzi Amerykanów i Izraelczyków wystraszyły arabskich uczestników konferencji. Za zamkniętymi drzwiami mówiono jednak spokojniej.

Aktualizacja: 15.02.2019 08:28 Publikacja: 14.02.2019 18:50

Minister spraw zagranicznych Kataru (bojkotowanego do niedawna) siedział obok przedstawiecieli innyc

Minister spraw zagranicznych Kataru (bojkotowanego do niedawna) siedział obok przedstawiecieli innych państw arabskich. Na drugim planie – wiceprezydent USA Mike Pence.

Foto: AFP

Od arabskich i zachodnioeuropejskich dyplomatów słyszałem: Polacy obiecali, że konferencja nie skupi się na biczowaniu Iranu, wygrażaniu mu i przypisywaniu mu całego zła na Bliskim Wschodzie. Część VIP-ów ściągnęła do Warszawy właśnie ta obietnica.

Uspokoić ich obawy miała zapowiadana deklaracja końcowa współprzewodniczących konferencji Jacka Czaputowicza i sekretarza stanu Mike'a Pompeo.

Jemeńska tragedia

Uspokajający charakter miały też obrady zebranych na Stadionie Narodowym delegacji prowadzone za zamkniętymi drzwiami.

– Podczas pierwszej sesji atmosfera nie była wojowniczo antyirańska – dowiedziała się „Rzeczpospolita" od jednego z arabskich uczestników. Choć, tak jak można się było spodziewać, we wszystkich trzech omawianych na niej tematach Iran odgrywa ważną rolę.

Pierwszym zagadnieniem – jak się mówi nieoficjalnie, na życzenie Brytyjczyków – była wojna w Jemenie. Wywołała ona największą katastrofę humanitarną na świecie. Zachód jest w nią politycznie, logistycznie i wywiadowczo zaangażowany, zwłaszcza USA.

Popierają one koalicję skupioną wokół Arabii Saudyjskiej, która od niemal czterech lat prowadzi naloty, a ostatnio także operacje lądowe. Ofiarą bombardowań padły tysiące cywilów, co pogarsza wizerunek na Zachodzie Saudyjczyków oraz Emiratczyków (odpowiedzialnych za operację w okolicach jemeńskiego portu nad Morzem Czarnym – Hudajdy).

Drugą stroną konfliktu są szyiccy rebelianci Huti, którzy nieoczekiwanie zdobyli kilka lat temu znaczną część Jemenu, ze stolicą Saną włącznie. Huti są proirańscy i wspiera ich Teheran. Wojna w Jemenie uchodzi więc za konflikt zastępczy między Irańczykami a Saudyjczykami na terenie innego kraju.

Trzeci po Jacku Czaputowiczu i Mike'u Pompeo o tej wojnie mówił na zamkniętym spotkaniu szef jemeńskiego MSZ Chaled al-Jamani. Reprezentuje on rząd uznawany międzynarodowo, ale niemający dostępu do stolicy. Huti, podobnie jak Irańczycy, nie zostali zaproszeni.

Omański pośrednik

Oman, państwo arabskie leżące na południowo-wschodnim krańcu Półwyspu Arabskiego, to niedoceniany gracz tej konferencji. To z ministrem spraw zagranicznych tego kraju Jusufem bin Alawim bin Abd Allahem jeszcze w środę spotkał się premier (i zarazem szef dyplomacji) Izraela Beniamin Netanjahu.

Do czwartkowego południa był to jednak, jak wynikało z naszych informacji, jedyny minister z krajów arabskich, który spotkał się sam na sam z Izraelczykiem (i sfotografował). Inni, zwłaszcza Saudyjczycy, unikali takich sytuacji, obawiając się reakcji opinii publicznej. – Netanjahu próbował się spotkać w takiej formule z ministrem z Bahrajnu i Maroka, ale do czasu rozpoczęcia konferencji na stadionie mu się nie udało – powiedział nam wysłannik izraelskiej telewizji Kanał 12 Nir Dwori.

Oman rządzony przez sędziwego sułtana Kabusa prowadzi najbardziej niezależną politykę w regionie, nie unika kontaktów ani z Izraelem, ani z Iranem. Dlatego nadaje się na pośrednika, zarówno między państwami arabskimi pod wodzą Saudyjczyków a Izraelem, jak i ewentualnie państwami arabskimi a Iranem.

Oman to sąsiad Jemenu. I ma inny pogląd na temat tego, co się tam dzieje, niż próbujący nadać ton debacie zaangażowani w wojnę Saudyjczycy. Jemeńczycy sami umieją się między sobą dogadywać, nie potrzebują interwencji – sugerował, jak się dowiedzieliśmy, omański minister podczas zamkniętej przed dziennikarzami debaty.

Po Jemenie omawiano konsekwencje kończącej się wojny w Syrii i plan strategicznego porozumienia między Izraelem a państwami arabskimi pozostającymi w sojuszu z Saudyjczykami (przygotowanego przez wąską grupę ekspertów amerykańskich pod wodzą doradcy i zięcia Donalda Trumpa. To Jared Kushner przedstawił dyplomatom niektóre elementy tego planu).

Jastrzębie

Konferencja wyglądała, jakby miała zaspokoić różne oczekiwania – wiceprezydent USA Mike Pence kierował wypowiedzi do żądnych krwi jastrzębi, oskarżał ajatollahów o szykowanie kolejnego Holokaustu, a Europejczykom (Niemcom, Brytyjczykom i Francuzom) wypomniał, że próbują obejść amerykańskie sankcje, wprowadzając w życie Instex, mechanizm finansowy umożliwiający transakcje handlowe z Islamską Republiką.

Już w środę wieczorem wielu powątpiewało, czy nie zostali wciągnięci w spotkanie, na którym planuje się wojnę z Iranem. Określenie „wojna z Iranem" pojawiło się bowiem o 19.15 na oficjalnym koncie twitterowym uczestniczącego w konferencji premiera Izraela Beniamina Netanjahu. Celem warszawskiego spotkania, jak wynikało z tego tweeta, było posadzenie obok siebie przedstawicieli czołowych państw arabskich i Izraela po to, by zajęli się tym, co wspólne – czyli wspomnianą wojną.

Potem tweet zniknął i zastąpił go nowy, w którym nie było już „wojny z Iranem", w jej miejsce pojawiło się „zwalczanie Iranu" jako wspólny interes Izraela i czołowych państw arabskich.

W czwartek rano ton stał się jeszcze mniej wojowniczy, w oficjalnym przekazie kancelarii premiera Netanjahu była już mowa o jedności „wobec wspólnego zagrożenia ze strony irańskiego reżimu".

Netanjahu walczy o głosy prawicowego elektoratu przed wyborami do Knesetu, które odbędą się 9 kwietnia.

Hotel dawno zarezerwowany

Tak, jak pierwsza zapowiedziała „Rzeczpospolita", na konferencję przyjechał szef dyplomacji Kataru, kraju totalnie izolowanego przez odgrywającą tak ważną rolę podczas spotkania Arabię Saudyjską i jej sojuszników. Izolacja trwa ponad półtora roku, a jej głównym powodem jest utrzymywanie przez mały emirat poprawnych stosunków z Iranem, leżącym po drugiej stronie Zatoki Perskiej.

Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, minister Mohamed bin Abd ar-Rahman bin Jasim as-Sani nie odbył żadnego dwustronnego spotkania. Ale jego obecność może zaowocować wsparciem Amerykanów w celu zakończenia izolacji. Niektórzy rozmówcy uważają, że Katarczyk pojawił się w Warszawie, by Irańczycy wiedzieli, o czym rozmawiano.

Miejscem zakulisowych rozmów (do niektórych nie doszło) miały być hotele. Delegacja amerykańska nocowała w Marriotcie i Sheratonie, izraelska w Intercontinentalu, saudyjska w Sheratonie, a katarska w Bristolu. Co ciekawe, niektórych rezerwacji dokonano już pół roku temu.

Od arabskich i zachodnioeuropejskich dyplomatów słyszałem: Polacy obiecali, że konferencja nie skupi się na biczowaniu Iranu, wygrażaniu mu i przypisywaniu mu całego zła na Bliskim Wschodzie. Część VIP-ów ściągnęła do Warszawy właśnie ta obietnica.

Uspokoić ich obawy miała zapowiadana deklaracja końcowa współprzewodniczących konferencji Jacka Czaputowicza i sekretarza stanu Mike'a Pompeo.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Kolejne ludzkie szczątki na terenie jednostki wojskowej w Rembertowie
Kraj
Załamanie pogody w weekend. Miejscami burze i grad
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?