O sprawie informują portale czołowego liberalnego tygodnika „Der Spiegel” i tabloidu „Bild”. Niemiecki MSZ pomógł trójce dzieci, dwóm dziewczynkom w wieku czterech i dwóch lat oraz siedmioletniemu chłopcu przedostać się z kontrolowanego przez syryjskich Kurdów obozu Al-Hol do irackiego Kurdystanu, gdzie w Irbilu przekazano je dziadkom.

„Bild” pisze jeszcze o czwartym dziecku, dziesięcioletnim niemowlęciu, które przewieziono bezpośrednio do Niemiec. Jest ciężko chore. Jego matka wraz pozostałymi dziećmi jest nadal w obozie Al-Hol.

Według portalu „Spiegla” trójka dzieci, przewiezionych konwojem do Irbilu, to sieroty po dwóch dżihadystkach z ISIS, które pochodziły z landów Badenia-Wirtembergia oraz Hesja. Zginęły w czasie walk w jednym z ostatnich bastionów „Państwa Islamskiego”.

Operacja była przygotowywana w ścisłej tajemnicy. Najpierw prywatne organizacje humanitarne pomogły przeprowadzić testy DNA, by sprawdzić, czy chodzi o właściwe dzieci. Planowano wywiezienie jeszcze jednego dziecka, syna jednej z poległych dżihadystek, ale nie udało się go znaleźć w obozie Al-Hol.

Niemieckie władze wstrzymywały się do tej pory ze ściąganiem do kraju z Syrii dżihadystów upadłego „Państwa Islamskiego” i ich dzieci. Tłumaczyły to brakiem placówki dyplomatycznej (w w Iraku takie są, dlatego stamtąd dochodziło już do powrotów). Poza tym, jak piszą niemieckie portale, Berlin nie chciał wchodzić w konflikt z Ankarą. Wydostanie obywateli niemieckich z obozu wymaga bowiem porozumienia z kontrolującymi go syryjskimi oddziałami YPG, a Turcy traktują ją jako filię PKK, uważanej za terrorystyczną ogranizację tureckich Kurdów. O tym, że dzieci mają prawo wrócić z Syrii, zadecydował berliński sąd administracyjny, w którym skargę złożyli krewni.