1 września po raz pierwszy od 13 marca uczniowie zasiądą w szkolnych ławkach. Jednak to, jak długo placówki pozostaną otwarte, zależy od tego, czy uda się utrzymać w nich reżim sanitarny. – Jeżeli puścimy wszystko na żywioł, za trzy–cztery tygodnie trzeba będzie znów zamykać szkoły – mówi dr Paweł Grzesiowski, pediatra i ekspert profilaktyki zakażeń. – Jeśli Polacy nie zaczną przestrzegać zasad dystansu społecznego, to może wrócić totalny lockdown. Który zresztą sami na siebie nałożymy, bo będziemy się bać wyjść na ulice – wtóruje wirusolog, prof. Włodzimierz Gut.
W Polsce od kilkunastu dni można zauważyć przyrost zakażonych. Ministerstwo Zdrowia codziennie informuje o 500–800 nowych przypadkach. W miniony weekend doszło do 1390 nowych zakażeń. Zmarło 15 osób.
Głównie stacjonarnie
Nauka co do zasady ma odbywać się w placówkach. Prawo co prawda dopuszcza możliwość kształcenia na odległość lub hybrydowo, ale konieczna jest do tego decyzja lokalnego sanepidu.
To jednak nie jest proste, bo inspektoraty niechętnie taką decyzję wydają. Przykładem może być Zakopane, w którym samorząd w ubiegłym tygodniu zdecydował o tym, że do 25 września dzieci będą uczyć się online. Po krytyce ze strony MEN i małopolskiej kurator oświaty sanepid cofnął zgodę na naukę zdalną, a miasto musiało wycofać się z podjętej decyzji. „Ze względu na panującą w naszym regionie sytuację epidemiologiczną, decyzja o wyrażeniu zgody na zawieszenie zajęć stacjonarnych w szkołach była słuszna. Niemniej jednak, w związku ze zmianą opinii Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego, musimy dostosować się do nowego stanowiska, które przewiduje rozpoczęcie zajęć stacjonarnych w szkołach z dniem 1 września 2020 roku" – napisał w specjalnym oświadczeniu burmistrz Zakopanego Leszek Dorula.
Podobna sytuacja była też w Wietrzychowicach pod Tarnowem, gdzie u dyrektor szkoły i sekretarki stwierdzono zakażenie koronawirusem. Tam też w ostatniej chwili sanepid wycofał zgodę na zdalne nauczanie.