Gdy dług publiczny spadnie poniżej 43 proc. PKB, a deficyt finansów publicznych będzie na tyle niski, że wpisze się w surowe kryteria, nastąpi automatyczne obniżenie stawek VAT – wynika z projektu nowelizacji ustawy o podatku od towarów i usług, którym we wtorek zajmował się rząd. Podstawowa stawka może się wówczas zmniejszyć z 23 proc. do 22 proc., a obniżona – z 8 proc. do 7 proc.

Przypomnijmy, że podwyższone stawki VAT wprowadził w 2011 r. rząd PO–PSL. Miało to być tylko przejściowe rozwiązanie kłopotów budżetu państwa, a jednak ostały się po dziś dzień. Z kolei PiS w kampanii wyborczej obiecywało powrót do wyjściowych stawek. Obecna zmiana przepisów jest więc realizacją tej zapowiedzi, choć jej prawdziwe efekty zobaczymy najwcześniej za kilka lat.

Jak wynika z prognoz Ministerstwa Finansów, dług publiczny spadnie poniżej 43 proc. dopiero w 2021 r. Co gorsze, te prognozy przygotowano przy założeniu, że tempo rozwoju gospodarczego utrzyma się w kolejnych latach na poziomie 3,6–3,8 proc. Tymczasem wielu ekonomistów uważa, że w 2019 r. nadejdzie głębsze spowolnienie gospodarcze.

O projekcie zmian w ustawie o VAT w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" w sierpniu tego roku mówiła minister finansów Teresa Czerwińska. Wyliczała, że obniżenie stawek o 1 pkt proc. to koszt dla budżetu państwa rzędu 6–7 mld zł. Tyle też teoretycznie mogliby zyskać Polacy, o ile w sklepach nastąpiłby proporcjonalny spadek cen. To jednak teoretyczny zysk, bo w praktyce – jak zauważyła minister Czerwińska – całą korzyść z tak niewielkiego ruchu stawek w dół zwykle przejmują producenci i pośrednicy, zwiększając swoją marżę.