Czego nie wymusili rozsądni ekonomiści, może bardzo szybko dokonać coraz mocniej drążący Rosję kryzys. Kraj o najniższym wieku emerytalnym w Europie (55 lat kobiety i 60 lat mężczyźni), może już w przyszłym roku podnieść granicę do 65 lat dla obu płci.
Jak dowiedziała się gazeta "Wiedomosti", w resorcie finansów jest gotowa propozycja wydłużenia od przyszłego roku o cztery miesiące możliwego startu rozpoczęcia otrzymywania świadczeń. Potem w kolejnych dziesięciu latach wiek emerytalny ma dojść do 65 lat. Da to roczne oszczędności dla budżetu od 620 mld rubli do 1,3 bln rubli (20 mld dol.).
Głównym powodem przyśpieszenia reformy emerytalnej jest brak pieniędzy w kasie państwa na coraz większe wypłaty emerytalne. I nie chodzi tu o wysokość świadczeń. Te są jednymi z najniższych w Europie - w minionym roku średnia wynosiła 10030 rubli (646 zł) miesięcznie. Chodzi o rosnącą liczbę młodych emerytów, co przy spadających wpływach z eksportu surowców energetycznych wysusza zasoby budżetu.
Do 2017 r. w funduszu rezerwowym pozostanie ok. 0,5 bln rubli przy wydatkach na najbliższe trzy lata sięgających 8 bln rubli. W lipcu, aby zasypać dziurę w budżecie na lata 2016-2018, Kreml zdecydował się zamrozić indeksację świadczeń o stopień inflacji. I to mimo że gwarantuje to prawo.
Dotąd argumentem za utrzymaniem niskiego wieku emerytalnego był fakt, że Rosjanie żyją średnio najkrócej z mieszkańców Europy: mężczyźni 62 lata, a kobiety 73 lata. Liczba emerytów sięga 31 mln.