W tym roku deweloperzy mogą ustanowić kolejny rekord, sprzedając ponad 70 tys. mieszkań. Na budowę bloków zużyją miliony cegieł, układanych przez pracowników, których już teraz muszą szukać za wschodnią granicą. Wydawałoby się, że szczyt budowlanej hossy powinien przełożyć się na wzrost zainteresowania prefabrykatami. Owszem, w fabrykach Pekabeksu – potentata na rynku wielkogabarytowych konstrukcji z betonu – praca wre, ale wszystkie elementy do budowy bloków... wyjeżdżają do Skandynawii.
Złe wspomnienie
Eksport elementów konstrukcyjnych dla budownictwa mieszkaniowego do Skandynawii stanowi około 1/3 przychodów Pekabeksu, które w 2016 r. przekroczyły 0,5 mld zł. Dlaczego technologia jest tak popularna na tamtych rynkach, a u nas nie? – Myślę że to kwestia uprzedzeń mentalnych. Wielka płyta źle się w Polsce kojarzy, ale nasza technologia nie ma nic wspólnego z tamtymi czasami. Potrzebna jest więc edukacja, nad czym mocno pracujemy – mówi Beata Żaczek, wiceprezes Pekabeksu.
Wbrew obiegowym opiniom wznoszenie budynków z prefabrykatów nie jest tańsze od użycia cegieł, ale ma inne zalety. – Jeśli chodzi o koszty, to dotychczas budowa obiektu z prefabrykatów była droższa niż w technologii tradycyjnej, ale wzrost kosztów pracy zmniejsza ten dystans – dziś to zaledwie 5–8 proc. W Skandynawii praca ludzka jest bardzo droga, stąd popularność domów z prefabrykatów – mówi Żaczek. – Same koszty to nie wszystko, nasza technologia pozwala znacznie szybciej postawić obiekt. Elementy prefabrykowane są znacznie wyższej jakości, bo powstają na hali produkcyjnej w kontrolowanym środowisku, a nie na budowie pod gołym niebem, realizacja nie jest uzależniona od pogody. Technologia poszła do przodu, ale ciężka zima wciąż może zatrzymać tradycyjną budowę – dodaje.
Pekabex w kraju na razie wykorzystuje swoją technologię do budowy obiektów komercyjnych, jak kompleks biurowy Olivia Business Centre w Gdańsku. – Jedną kondygnację stawiamy w osiem dni, podczas gdy w technologii tradycyjnej potrwałoby to 14–15 dni – mówi Żaczek.