Wynik spotkania nie jest jeszcze wiadomy. Zdaniem „Guardiana" przynajmniej dwie panie minister, odpowiedzialna za pomoc rozwojową Penny Mordaunt i za emerytury Esther McVey, były skłonne ustąpić. Jeśli dymisji byłoby więcej, utrzymanie stanowiska przez Theresę May byłoby zagrożone. Wówczas na jej miejsce był typowany negocjator brexitu i zwolennik twardego rozwodu z Unią Dominic Raab.
Przed rozpoczynającym się o trzeciej po południu spotkaniem w siedzibie premier przy Downing Street 10 każdy z ministrów mógł w specjalnym pokoju przejrzeć jedyny udostępniony egzemplarz tego, co brytyjski negocjator Dominic Raab nazwał „produktem": 500-stronicowy dokument, który po dwóch latach negocjacji ma określić warunki wyjścia królestwa z Unii.
Dublin dyktuje warunki
Porozumienie pozostawało tajne, aby utrudnić przeciwnikom May jego storpedowanie. Z przecieków w brytyjskich mediach można jednak wywnioskować, że na ostatniej prostej rokowań premier poszła na ustępstwa wobec Brukseli w dwóch kluczowych sprawach, byle nie musieć przywracać kontroli na granicy między Irlandią Północną a Republiką Irlandii, co mogłoby zniszczyć proces pokojowy w prowincji.
Po pierwsze, „przejściowo" cała Wielka Brytania pozostanie w unii celnej z krajami Zjednoczonej Europy, a dodatkowo w samym Ulsterze będą obowiązywały podstawowe regulacje jednolitego rynku: zasady konkurencji i pomocy państwa, a także regulacje ochrony środowiska i zabezpieczeń socjalnych. Po wtóre, Londyn nie będzie mógł wyjść z tego układu, o ile nie zgodzi się na to komisja złożona po połowie z przedstawicieli Londynu i Brukseli oraz jednego niezależnego członka.
Teoretycznie zapisy unii celnej mają automatycznie zniknąć po wygaśnięciu w grudniu 2020 r. okresu przejściowego, który rozpocznie się wraz z wyjściem kraju z UE 29 marca 2019 r. Mało kto wierzy jednak, że faktycznie uda się do tego czasu wynegocjować nowe zasady współpracy między Wielką Brytanią a Zjednoczoną Europą. Dlatego najprawdopodobniej to, co miało być prowizorką, będzie trwałym rozwiązaniem.