Początkowo brzmiało to jak teorie spiskowe, ale kolejne kontrole wykazują, że to prawda. Badania były dwa. UOKiK sprawdził te same produkty w Polsce i w Niemczech, a Państwowa Inspekcja Handlowa badała żywność, która stoi na polskich półkach. I widać wyraźnie, że o ile chętnie się chwalimy, że żywność w naszym kraju jest dobra, o tyle z kontroli wynika, że to mit.

Przydałby się także test porównawczy, jak w Polsce i w Niemczech pilnowane są prawa konsumentów. Mogę ujawnić: tego testu raczej nie zdamy. Chętnie dziś atakujemy zachodnich producentów żywności, ale to przecież nie jest tak, że tę masę niespełniających norm produktów dostarczały wyłącznie zachodnie firmy. To Polska jest wielkim europejskim producentem żywności i my sami tych standardów często nie spełniamy, a przede wszystkim nie pilnujemy ich spełniania. Brakuje nam ruchu obywatelskiego, który dba o obywateli, ale też brakuje przejętych swoją rolą polityków.

Gdy w październiku przed rokiem w Bratysławie kraje Wyszehradu alarmowały, że niedobry Zachód sprzedaje nam gorszą żywność, obecna na szczycie unijna komisarz Věra Jourová potwierdziła nieoficjalne informacje „Rzeczpospolitej", że... żaden z krajów zaangażowanych w krucjatę przeciwko podwójnym standardom nie zgłosił się do Brukseli po 2 mln euro na ich badanie. Projekt pilnowania jednolitej jakości tych samych produktów w Europie zgłosili w tym roku europosłowie.

Bo możemy narzekać na jakość wszystkiego, co składa się na dobre życie: żywności, polityki, przepisów... Ale tak naprawdę sami jesteśmy sobie winni, bo jeśli konsumenci się nie bronią ani nie wybierają polityków, którzy to będą robić za nich, to można przyjąć, że sytuacja jest akceptowana. Potrzebujemy pośredników, by dbać o swoje prawa.