Trudny optymizm

Snucie przewidywań jest trudne, zwłaszcza jeśli dotyczą przyszłości – miał żartować duński fizyk i noblista Niels Bohr. Uzupełniłbym ten bon mot o Polskę.

Publikacja: 26.12.2016 20:21

Trudny optymizm

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Czy przed rokiem ktoś mógłby przypuszczać, że z jednej strony inwestycje się załamią, dolar będzie po 4,25 zł, a z drugiej – mimo realizacji przez rząd zbyt hojnych obietnic deficyt finansów publicznych nie wzrośnie?

W kwestii wzrostu PKB w 2017 roku trudno o optymizm. Zapewne gospodarka jeszcze bardziej zwolni. Wskazuje na to kiepska końcówka tego roku i dane o spadających na łeb na szyję inwestycjach. Zdaje sobie już z tego sprawę główny rozgrywający polskiej polityki Jarosław Kaczyński. I robi dobrą minę do złej gry. Właśnie przyznał, że dla realizowania własnej wizji Polski gotów jest zapłacić cenę, jaką stanowi spowolnienie rozwoju gospodarczego.

W istocie jednak jest to dla Kaczyńskiego trudne do przełknięcia. Wcześniej mówił, że pogoń Polski za Zachodem to dla niego sprawa kluczowa. Tymczasem już teraz wyprzedzają nas pod względem wzrostu PKB Amerykanie czy Szwedzi. Być może prezes PiS znajdzie kolejne mniej lub bardziej przekonujące wyjaśnienie tej sytuacji związane z obecną opozycją. I będzie robił swoje.

Rząd nie wycofa się ze swoich sztandarowych obietnic wyborczych, jak 500+, Mieszkanie+ czy obniżka wieku emerytalnego. W realizacji tej kosztownej polityki znów pomogą sprzyjające okoliczności – kolejny finansowy zastrzyk z NBP, likwidacja OFE, niskie bezrobocie, a także powrót po dwóch latach inflacji, co zwiększy wpływy państwa. Wzrosną one również za sprawą coraz skuteczniejszej walki z unikaniem płacenia podatków, choć nie aż tak bardzo, jak na to liczy rząd. Budżetowi w 2017 roku pomagać będzie także marazm w inwestycjach publicznych, bo nie trzeba wtedy dokładać do pieniędzy z UE wkładu własnego.

Dla biznesu najważniejsza jest stabilizacja przepisów i obciążeń, przewidywalność warunków działania. Zdaje się rozumieć to wicepremier Mateusz Morawiecki, czego dał dowód, wycofując się z planów tzw. jednolitego podatku.

Czy to początek pozytywnych zmian w stosunku do przedsiębiorców? Jeśli tak, to na efekty nie trzeba będzie zbyt długo czekać. Mijający rok upłynął pod hasłem optymistycznych prognoz, które się nie sprawdziły. Kto wie, może jednak przyszły pozytywnie nas rozczaruje?

Czy przed rokiem ktoś mógłby przypuszczać, że z jednej strony inwestycje się załamią, dolar będzie po 4,25 zł, a z drugiej – mimo realizacji przez rząd zbyt hojnych obietnic deficyt finansów publicznych nie wzrośnie?

W kwestii wzrostu PKB w 2017 roku trudno o optymizm. Zapewne gospodarka jeszcze bardziej zwolni. Wskazuje na to kiepska końcówka tego roku i dane o spadających na łeb na szyję inwestycjach. Zdaje sobie już z tego sprawę główny rozgrywający polskiej polityki Jarosław Kaczyński. I robi dobrą minę do złej gry. Właśnie przyznał, że dla realizowania własnej wizji Polski gotów jest zapłacić cenę, jaką stanowi spowolnienie rozwoju gospodarczego.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację