Emigrujcie do Poznania, nie do Londynu

W sprawie emigracji mam trzy wiadomości: jedną dobrą i dwie złe.

Aktualizacja: 06.10.2015 22:08 Publikacja: 06.10.2015 22:00

Krzysztof Adam Kowalczyk

Krzysztof Adam Kowalczyk

Foto: Fotorzepa

Dobra jest taka, że o wyjeździe w celach ekonomicznych myśli znacznie mniej Polaków niż jeszcze wiosną (co jest skutkiem niezłej koniunktury w polskiej gospodarce).

A pierwsza zła wiadomość, że to nadal aż 3 mln głównie młodych ludzi, którzy nie znajdują na lokalnym rynku pracy satysfakcjonujących ofert. Jak ich zatrzymać? Zaproponować wyjazd z Siemiatycz raczej do Poznania niż do Brukseli.

Przeszkodą w transferze pracowników do tych regionów Polski, gdzie brakuje rąk do pracy, jest brak tanich kwater. Może więc sięgnąć po doświadczenia z...  PRL? Nie, nie proponuję prostego odtworzenia hoteli robotniczych – nie ten standard, nie te czasy. Ale oferta przyzwoitych zarobków z zakwaterowaniem mogłaby niejednego zachęcić.

Wynajem tanich kwater dla nowych pracowników to zadanie przede wszystkim dla biznesu. Ale pomóc w tym powinny samorządy, które są przecież zainteresowane tym, by przedsiębiorcy nie mieli problemów z pozyskaniem rąk do pracy i aby rosło grono podatników zasilających lokalną kasę.

Potencjalnego emigranta trzeba zatrzymać, zanim kupi bilet do Londynu czy Paryża. Bo gdy już ktoś znajdzie za granicą przyzwoicie płatną pracę, rzadko myśli o powrocie. A to właśnie jest ta druga zła wiadomość.

Oczywiście nie powinniśmy się poddawać i rezygnować z „odzysku" polskich emigrantów. Wręcz przeciwnie. Po pierwsze, tym, którzy chcieliby w kraju założyć biznes za odłożone na wyjeździe pieniądze, trzeba stworzyć podobne warunki jak np. na Wyspach. I skopiować tamtejsze rozwiązania: copy, paste.

Po drugie, powinniśmy dostrzec w 2 mln polskich emigrantów rezerwuar kadr dla naszej gospodarki – od wysoko kwalifikowanych specjalistów z umiejętnościami przydatnymi w zarządach krajowych firm aż po pracujących na zmywaku, którzy decydując się na wyjazd, wykazali się inicjatywą, pożądaną wszak przez pracodawców.

I wcale nie trzeba organizować dla nich specjalnego naboru. Internetowe serwisy rekrutacyjne są dostępne wszędzie. Wystarczy, że polska dyplomacja zadba, by przez lokalne media do młodych emigrantów docierała informacja o tym, że w kraju jest więcej pracy i jest do czego wracać.

Dobra jest taka, że o wyjeździe w celach ekonomicznych myśli znacznie mniej Polaków niż jeszcze wiosną (co jest skutkiem niezłej koniunktury w polskiej gospodarce).

A pierwsza zła wiadomość, że to nadal aż 3 mln głównie młodych ludzi, którzy nie znajdują na lokalnym rynku pracy satysfakcjonujących ofert. Jak ich zatrzymać? Zaproponować wyjazd z Siemiatycz raczej do Poznania niż do Brukseli.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację