Krytyka połączyła nawet profesorów Balcerowicza i Kołodkę. To chyba pierwszy przypadek, że są w czymś zgodni. Może to świadczyć, że z planem Morawieckiego jest coś na rzeczy i rzeczywiście jest on taki zły albo może... taki dobry.
W pierwotnej wersji planu widać było „sznyt" korporacyjny – zamiast rozległych opisów, jak w „Strategii Polska 2030" przygotowanej przez zespół ekspertów Boniego dla rządu Tuska, znalazły się obrazowe slajdy z wpadającymi w pamięć nazwami dla poszczególnych projektów: „Batory" czy „Enigma". Widać, że w opracowaniu pomagali jacyś „konsultingowcy" – sądząc po architekturze slajdów, można nawet poznać którzy.
Zarzuty stawiane Morawieckiemu można podzielić na „miękkie" (nic z niego nie wynika, zawiera niewiele znaczące ogólniki) i „twarde" (wiedzie do katastrofy ekonomicznej państwa).
Zachwyty opierają się z kolei głównie na przeświadczeniu, że plan jest wspaniały – bo jest „nasz", a „ich" krytyka „naszego" planu jest najlepszym dowodem jego doskonałości.
Niektóre zarzuty „miękkie" są uzasadnione. Ale... takie same można postawić strategiom rozwojowym większości największych spółek świata przedstawianym ich akcjonariuszom. Nawet Apple'a.