W nowej „piątce" Prawa i Sprawiedliwości na wybory pojawiła się obietnica obniżenia dolnej stawki podatku od dochodów osobistych (PIT) z 18 do 17 proc. Górna, 32-proc., stawka ma się nie zmienić. Okazuje się, że projektu ustawy w tej sprawie jeszcze nie ma, a Ministerstwo Finansów rozważa różne warianty obniżki. Chodzi o to, że jeśliby dać ją każdemu z przeszło 24 mln podatników, to będzie to bardzo kosztowne dla budżetu. Stąd poszukiwania sposobu na zawężenie grupy, która dostanie niższą stawkę. Wciąż nie jest więc wykluczone, że obejmie ona tylko pracowników, a samozatrudnionych i osób, które prowadzą działalność gospodarczą i rozliczają się w ramach skali podatkowej PIT, już nie. Papier jest cierpliwy i oczywiście można to na nim zapisać. Prowadziłoby to jednak do absurdów. W ramach PIT mielibyśmy niejako dwie skale podatkowe. Jedną ze stawkami 17 i 32 proc., drugą 18 i 32 proc. Osoby zatrudnione w jednej firmie i wykonujące tę samą pracę, tyle że jedna zatrudniona na etacie, a druga w ramach samozatrudnienia, rozliczałyby się według różnych skal podatkowych. To bezsensowne komplikowanie przepisów, dzielenie podatników i właściwie popychanie ich do kombinowania. No bo kto by chciał płacić więcej, jeśli można mniej?

Czytaj także: Niższy PIT być może dla wszystkich

To jednak nic nowego. PiS już wcześniej namieszał w PIT. Przed poprzednimi wyborami obiecywał podwyżkę kwoty wolnej od podatku z 3091 zł do 8000 zł. Dla wszystkich podatników. Potem się okazało, że w budżecie nie ma na to pieniędzy. PiS zaczął więc czarować. Podniósł kwotę wolną dla osób z bardzo niskimi dochodami. Zrobił to jednak tak, że za tę podwyżkę zapłaciły osoby z lepszymi pensjami. W ich przypadku kwota wolna maleje. Im wyższy dochód, tym niższa kwota wolna przysługująca podatnikowi. Część z nich w ogóle ją straciła. Efekt jest taki, że większość podatników nie wie, jaka kwota wolna im przysługuje.

A to nie koniec komplikowania podatków. Na horyzoncie jest też bowiem obietnica zwolnienia z PIT osób do 26. roku życia. Znów będą wątpliwości, komu to tak naprawdę przysługuje. Pewnie pojawią się też pomysły na wykorzystanie tego wyłomu w opodatkowaniu niezgodnie z wolą pomysłodawców.

Jest takie powiedzenie, że dobry podatek to stary podatek. Stary, czyli taki, do którego płacące go osoby przywykły, którego się nauczyły. Ciągłe grzebanie w przepisach, tworzenie wyłomów, nierówności opodatkowania, niejasności zwykle do niczego dobrego nie prowadzi. Nieuczciwych zachęca do kombinowania i wykorzystywania luk, uczciwych zniechęca do płacenia. Warto jeszcze przemyśleć nowe obietnice podatkowe pod tym kątem.