To pokłosie taśm dokumentujących rozmowy miliardera z byłym szefem Komisji Nadzoru Finansowego nagranej wbrew wszelakim szumidłom.
Podsłuchy to coraz częstszy wstęp do rozmów wśród biznesmenów. Żarty żartami, ale konsekwencje kolejnych ujawnianych taśm są jednak poważniejsze. Z miesiąca na miesiąc spada, wręcz zanika, zaufanie wśród szeroko pojętego biznesu. Prezesi i menedżerowie spółek coraz rzadziej są skłonni spotykać się i rozmawiać poza swoimi gabinetami. Przybywa też osób, wśród nich przedstawicieli rządu, a nawet ministrów, które nie chcą prowadzić „tradycyjnej" rozmowy telefonicznej. W zamian rejestrują się i korzystają z komunikatorów internetowych, które – choć teoretycznie – są trudniejsze do zapisywania, kontrolowania czy podsłuchiwania.
Atmosfera w życiu gospodarczym staje się coraz bardziej gęsta. Relacje międzyludzkie – z reguły najważniejsze w biznesie – z miesiąca na miesiąc wręcz umierają. To wszystko podważa zaufanie, zwiększa niepewność. Widać to od miesięcy w słabszych odczytach różnych wskaźników odzwierciedlających nastroje wśród menedżerów oraz przedsiębiorców. W końcu przedsiębiorcy często wolą po prostu przeczekać niepewność, wstrzymując się z decyzjami o rozpoczęciu większych inwestycji. To widzimy od kilku lat.
Na poprawę tego zjawiska próżno liczyć. Wszak nagrano osobę, która – jak się wydawało – jest nie do nagrania. I to w miejscu – jak się wydawało – najbardziej bezpiecznym ze wszystkich.
Niestety to zapewne nie ostatni taki spektakl. Rok dopiero się zaczął, a przed nami wybory najpierw jedne, później drugie. Szkoda tylko tego ulatniającego się zaufania, które później trzeba będzie budować latami.