Pamiętacie, jak nie tak dawno Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przy okazji rozstrzygania kolejnych przetargów z dumą ogłaszała, ile oszczędności przynosiły kolejne kontrakty? Niektóre oferty ledwie przekraczały połowę założonych kosztów. Kupka niewydanych pieniędzy rosła, mowa była wręcz o miliardach, które można będzie przeznaczyć na inne inwestycje. Wyglądało to tak, jakby wszyscy zdążyli zapomnieć o problemach, które przyniosła poprzednia unijna perspektywa finansowa, w której oferty zgłaszane przez wykonawców budujących obiekty infrastrukturalne związane z hasłem Euro 2012 również nie uwzględniały możliwości choćby wzrostu cen materiałów budowlanych. A te oczywiście poszły w górę. Wtedy rozpoczęły się pierwsze poważne rozmowy o kwestii waloryzacji kontraktów, konieczności systemowych rozwiązań, rozłożeniu odpowiedzialności pomiędzy inwestora i wykonawcę, wprowadzeniu do postępowania przetargowego kryterium rażąco niskiej ceny.