Przedsiębiorcy muszą włączyć się w szczepienia na Covid-19

Apeluję do przedsiębiorców, by zorganizowali punkty szczepień i poinformowali pracowników, że w nowych umowach o pracę będzie wymagany dokument zaszczepienia – mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.

Aktualizacja: 21.12.2020 21:07 Publikacja: 21.12.2020 21:00

Przedsiębiorcy muszą włączyć się w szczepienia na Covid-19

Foto: Rzeczpospolita, Robert Gardziński

Wkrótce zaczną się szczepienia. Jak to wpłynie na polską gospodarkę?

Rząd wprowadza restrykcje, które będą mieć negatywny wpływ na gospodarkę w najbliższym czasie. W innych krajach Europy robi się to samo. Wszyscy czekamy na pozytywny efekt programu szczepień. W najbliższych miesiącach dużo zależy od tego, jak efektywny będzie to program. Mam w związku z tym kilka pytań do rządu.

W najbliższych 4-6 miesiącach potrzebne są masowe szczepienia. Celem powinno być zaszczepienie 70 proc. osób w wieku powyżej 12 lat, aby przerwać atak epidemii. To oznacza 22 mln osób, które muszą być zaszczepione dwukrotnie. Tymczasem mamy 8500 punktów szczepień zdolnych zaszczepić 3 mln osób miesięcznie. Realizacja potrzebnego programu szczepień wymagałaby więc 15 miesięcy. To trzy razy dłużej, niż oczekujemy i deklaruje rząd. Aby zrealizować cel, trzeba zwiększyć trzykrotnie liczbę punktów lub wydajność każdego z nich. Rząd nie poinformował nas dotąd, jak chce sprostać temu zadaniu. Być może punkty szczepień powinny być zlokalizowane także w dużych aptekach, domach opieki społecznej, kinach czy dużych przedsiębiorstwach.

Obawiam się, że trudno będzie zmusić społeczeństwo do szczepienia. Liczba sceptyków jest olbrzymia.

Pojawiła się niepewność, jak wiele osób będzie chciało zgłosić się na szczepienia. Dlatego muszą włączyć się w to przedsiębiorcy, którzy łącznie zatrudniają w Polsce kilkanaście milionów osób. Apeluję do nich, aby takie punkty szczepień zorganizowali i poinformowali pracowników, że w nowych umowach o pracę będzie wymagany dokument zaszczepienia. Odmowa zaszczepienia naraża nie tylko pracowników na utratę zdrowia, ale także przedsiębiorstwo na bankructwo.

Co jeszcze powinniśmy robić, żeby wyjść z kryzysu? Jakie są pana zalecenia dla rządu?

Program szczepień jest sprawą kluczową na najbliższe pięć miesięcy, ale gospodarka ma funkcjonować przez lata. Najbliższe trzy lata to okres, kiedy można wykorzystać w Polsce fundusze europejskie. Fundusz Odbudowy to bardzo duży program. Polska, obok Hiszpanii i Włoch, należy do krajów, które mają dostać bardzo duże pieniądze. W dodatku, choć wchodzimy w nowy okres budżetowy UE, w ciągu najbliższych dwóch lat mamy jeszcze możliwość wykorzystania środków z już kończącego się programu. Trzeba je dobrze wykorzystać.

Rola UE jest niezwykle ważna, bo z naszymi finansami publicznymi mamy problem. Mamy bardzo duży deficyt i to jest konieczne. W przyszłym roku też będzie duży deficyt. Dług publiczny mocno rośnie. W tej sytuacji dopływ środków unijnych będzie znaczącym instrumentem utrzymania aktywności gospodarczej. Mam nadzieję, że po zakończeniu programu szczepień, od połowy przyszłego roku, będzie odbicie w gospodarce.

Kolejna kwestia w Polsce to niskie krajowe prywatne inwestycje. Tu mamy problem z niewielkimi oszczędnościami gospodarstw domowych i niewielkimi środkami własnymi przedsiębiorstw. W tej sytuacji proponuję rządowi rozszerzenie tzw. programu estońskiego na wszystkie przedsiębiorstwa. Dobrze, że rząd zainicjował program estońskiego CIT, czyli liczenia inwestycji jako kosztów. Dochody budżetowe z CIT to ok. 40–50 mld zł. Nie jest to ogromna suma. Byłoby dobrze praktycznie zrezygnować z podatku CIT i dać przedsiębiorstwom więcej własnych środków finansowych na rozszerzenie inwestycji.

Ważne są też emerytury. W Polsce ich liczba rośnie, podobnie jak wydatki na nie. Trzeba natychmiast zrezygnować z czternastki i jeśli się szybko da, to też z trzynastki. Potrzebne jest działanie, które by zwiększało zainteresowanie, szczególnie kobiet, pracą. Proponuję, żeby wyeliminować oskładkowanie dochodów powyżej wieku emerytalnego. Wyeliminować też dla nich podatek PIT. To by zachęciło osoby powyżej wieku emerytalnego do kontynuowania pracy.

Problemem dla gospodarki są też ustawy proponowane przez ministra sprawiedliwości. Niektóre z nich są niezwykle szkodliwe. W szczególności chodzi o ustawę, która zagraża przedsiębiorstwom, nawet takim, które spełniają wszystkie zobowiązania podatkowe. Jeżeli prokurator ma tylko podejrzenia, że przedsiębiorstwo nie płaci odpowiednich podatków, to może przejąć nad nim kontrolę bez zgody sądu. To jest coś niesłychanie ważnego, bo podnosi bardzo znacząco ryzyko działalności biznesowej dla wszystkich przedsiębiorstw.

Jakiego wzrostu możemy się spodziewać?

Oczekuję silniejszego odbicia, choćby z tego powodu, że w tym roku mamy recesję, czyli zmniejszenie stopnia wykorzystania istniejących zdolności produkcyjnych. Odbicie w przyszłym roku będzie oznaczać powrót do PKB i aktywności gospodarczej z 2019 r. Będziemy mieć zerowe tempo wzrostu w ciągu dwóch lat. Ujemne w tym roku i dodatnie w przyszłym. Dodatnie, pod warunkiem że program szczepień będzie zrealizowany. Wtedy przyspieszenie gospodarcze zacznie się w drugiej połowie roku i będzie trwało też w pierwszej połowie 2022 r. Wtedy byłoby to 5 proc. w skali roku albo nawet więcej, a nie 3 proc., jak mieliśmy średnio w ostatnich 30 latach.

Rola środków unijnych jest tu wyjątkowo duża. Ale to od rządu polskiego i władz samorządowych oraz przede wszystkim od polskich przedsiębiorców zależy, jak te środki wykorzystać.

Jednak jeżeli program szczepień nie będzie działał, to cały rok 2021 nie będzie dobry. Wtedy mielibyśmy stagnację?

Wtedy mamy z grubsza zerowy wzrost gospodarczy w pierwszym półroczu z możliwością przesunięcia stagnacyjnej sytuacji na III kwartał. Recesja w Polsce uderza przede wszystkim w sektor usług, który daje dużą część dochodu narodowego. Przemysł sobie daje nieźle radę. Przedsiębiorstwa operujące w Polsce mają duży sukces w lokowaniu swoich produktów za granicą. Mamy sporą nadwyżkę w eksporcie netto. To podtrzymuje wartość złotego, pomimo że doszło do sporego wycieku kapitału zagranicznego z giełdy. Wartość złotego nie skurczyła się tak bardzo, jak mogłaby. To jest zasługa polskiego eksportu.

NBP ostatnio interweniował w celu osłabienia złotego. Jak pan ocenia to działanie?

To jest trochę niezrozumiałe. Osłabienie złotego miało już miejsce w ostatnim roku na skutek tego, że Polska jest krajem o ograniczonej wiarygodności. Polska jest członkiem UE, ale nie strefy euro.

Osłabienie złotego, kiedy i tak jest słaby i oscyluje w granicach 4,40–4,50 za euro, ma głębszy sens? Może chodzi o dobry wynik finansowy banku centralnego?

Osłabienie złotego już miało miejsce i to wpływa na wynik finansowy NBP za cały rok. Nie sądzę, żeby chodziło o podwyższenie tego wyniku. Raczej prezes Adam Glapiński jest pod silnym wrażeniem opinii, że im słabszy złoty, tym lepsze wyniki finansowe przedsiębiorstw eksportujących, większa konkurencyjność na rynkach zagranicznych, czyli możliwość utrzymania większej nadwyżki na rachunku bieżącym. Nie zauważa, że eksporterzy również importują. Jeżeli będzie znaczne osłabienie złotego, to wpłynie negatywnie na koszty wsadu do eksportu. Wpływ kursu na aktywność gospodarczą jest stosunkowo ograniczony.

Gdyby doszło do wyraźnego załamania się zaufania do złotego, to mielibyśmy silne osłabienie waluty jak w Turcji, gdzie przełożyło się to na bardzo wysoką inflację. Taka możliwość też istnieje w Polsce, gdyby równocześnie, wraz ze spadkiem zaufania do polskiego złotego doszło do podtrzymania wysokiego deficytu finansów publicznych. Takie połączenie to recepta na znaczne zwiększenie inflacji. Nie jestem pewien, czy RPP ma właściwą ocenę ryzyk inflacyjnych. Nie wiem, o co naprawdę jej chodzi. Utrzymanie kursu złotego na obecnym poziomie jest dobre. Banki centralne w Europie kierują się przede wszystkim utrzymaniem inflacji na poziomie wyznaczonego celu. Ten cel w krajach UE to ok. 2 proc., a nawet poniżej.

Będzie trzeci lockdown w Polsce. Przedsiębiorcy narzekają na zaskakiwanie i chaos. Grożą nam zwolnienia i bankructwa.

W Polsce mamy dużo chaosu. Raz rząd mówi, że mamy dużą poprawę, a potem nagle okazuje się, że jest duże ryzyko zdrowotne wymagające wprowadzenia restrykcji administracyjnych. Są kraje na świecie, gdzie nie ma recesji, np. Chiny. Niewielką recesję mamy w Korei Południowej, a w Wietnamie nawet znaczny wzrost gospodarczy. Polska jest krajem, gdzie recesja nie jest bardzo duża, jak w strefie euro, USA czy Wielkiej Brytanii. Mamy jednak groźbę masowych bankructw w sektorze usług. Byłoby to spowodowane po części chaotyczną polityką zdrowotną polskiego rządu. Wskazana jest bardziej przewidywalna polityka.

Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, minister finansów Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC, członek Narodowej Rady Rozwoju. W latach 1990–1992 był członkiem delegacji Polski, która negocjowała redukcję polskiego długu z klubami paryskim i londyńskim. W 2008 roku pełnił w rządzie Donalda Tuska funkcję wiceministra finansów.

Wkrótce zaczną się szczepienia. Jak to wpłynie na polską gospodarkę?

Rząd wprowadza restrykcje, które będą mieć negatywny wpływ na gospodarkę w najbliższym czasie. W innych krajach Europy robi się to samo. Wszyscy czekamy na pozytywny efekt programu szczepień. W najbliższych miesiącach dużo zależy od tego, jak efektywny będzie to program. Mam w związku z tym kilka pytań do rządu.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Raport ZUS: stabilna sytuacja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Biznes
ZUS: 13. emerytury trafiły już do ponad 6 mln osób
Materiał partnera
Silna grupa z dużymi możliwościami
Biznes
Premier Australii o Elonie Musku: Arogancki miliarder, który myśli, że jest ponad prawem
Biznes
Deloitte obserwuje dużą niepewność w branży chemicznej