Na początku piątkowej sesji bardzo mocno rosły akcje banków, deweloperów i firm użyteczności publicznej. Papiery Lloydsa zyskiwały 10 proc., Royal Bank of Scotland rosły o 9 proc., firmy energetycznej Centrica o 10 proc., a spółki budowlanej Persimmon aż o 16 proc. Rynek ucieszył się nie tylko z tego, że zwycięstwo konserwatystów zmniejsza niepewność w sprawie brexitu, ale również z tego, że Partia Pracy nie ma szans na wejście do rządu i zrealizowanie swojego programu (przewidującego m.in. nacjonalizację firm użyteczności publicznej).

- Mamy do czynienia z bardzo dużymi ruchami na akcjach spółek orientujących się na rynek brytyjski. Od 2016 roku zyskiwały one średnio 40 proc. mniej od spółek osiągających większość zysków w obcych walutach a teraz ta przepaść jest szybko zasypywana. Kluczowe będzie to, czy w 2020 r. gospodarka realna będzie mogła się odbić podobnie jak nastroje - twierdzi Simon French, główny ekonomista Panmure Gordon.

Kurs funta sięgnął w piątek nad ranem 1,208 euro, czyli najwyższego poziomu od lata 2016 r. (Później spadł on poniżej 1,20 euro.) Wobec dolara skoczył do 1,35 USD (najwyższego poziomu od wiosny 2018 r.), by spaść później w okolice 1,34 USD. Za 1 funta płacono nad ranem 5,17 zł, czyli najwięcej od wiosny 2017 r., ale kurs po godz. 9.00 wynosił już 5,13 zł.

- Co za noc! O ile sondaże i rynki rzeczywiście były przygotowane na zwycięstwo konserwatystów, to na pewno nie na wygraną na taką skalę - uważa Emma Wall, analityczka z Hargreaves Landown.

Z jeszcze niepełnych wyników (649 miejsc na 650) wynika, że Partia Konserwatywna zdobyła 364 miejsca w Izbie Gmin, czyli o 66 więcej niż w wyborach z 2017 r. i bezpieczną większość. To jej największe zwycięstwo od 1987 r. Partia Pracy uzyskała 203 miejsca, czyli o 42 mniej niż w poprzednich wyborach.