Jest jedną z trzech kobiet, którym ubiegłego lata udało się obudzić Białorusinów. Weronika Cepkało (żona niedopuszczonego do wyborów Waleryja Cepkały) uciekła z kraju w ślad za prześladowanym mężem tuż przed prezydenckimi wyborami 9 sierpnia. Dzisiaj mieszkają na Łotwie. Czołową rywalkę Łukaszenki Swiatłanę Cichanouską zastraszono i zmuszono do wyjazdu na Litwę tuż po wyborach.
Na Białorusi jeszcze przez miesiąc pozostawała na wolności ostatnia z tercetu – Maryja Kalesnikawa, wspierała protestujących, próbowała rozmawiać z kordonami uzbrojonych milicjantów blokujących drogi w stolicy. Porywała tłumy, więc 7 września została porwana przez służby w centrum Mińska. W nocy próbowano ją wywieźć na Ukrainę, ale potrafiła zaskoczyć funkcjonariuszy Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB). W pasie międzygranicznym podarła swój paszport i wyskoczyła przez okno samochodu. Samochód, w którym znajdowało się dwóch Białorusinów z opozycji demokratycznej (zmuszonych do wyjazdu), pojechał dalej.
Niezwykle odważna postawa kobiety wstrząsnęła Białorusinami, w stolicy pojawiły się nawet murale z jej wizerunkiem, dla wielu jest bohaterką. Władze natychmiast wsadziły ją do aresztu i oskarżyły o „nawoływanie do działań godzących w bezpieczeństwo narodowe". Ostatnio jednak zarzuty zaostrzono. Jest oskarżona o udział w spisku, którego celem jest „obalenie rządu", oraz o „utworzenie i kierowanie formacją ekstremistyczną". W świetle białoruskiego prawa grozi jej od 8 do 12 lat więzienia. Podobne zarzuty usłyszał jej kolega prawnik Maksim Znak. Oboje są członkami prezydium spacyfikowanej przez władze opozycyjnej Rady Koordynacyjnej.
Co więcej, władze chcą Kalesnikawą pozbawić możliwości jakiejkolwiek obrony, pod presją znalazła się jej prawniczka Ludmiła Kazak, którą 19 lutego władze mogą pozbawić uprawnień adwokackich, gdy stanie przez specjalnie zwołaną komisją. To już czwarty obrońca Kalesnikawej, który trafia pod walec represji, a jednego z nich skazano na areszt domowy.
Wystraszyła reżim, ale nigdy przed ostatnimi wyborami na Białorusi nie była związana z polityką. Z zawodu jest flecistką. Grała w najlepszych białoruskich orkiestrach, wykładała w szkole muzycznej. Przez ponad 12 lat mieszkała w Niemczech, gdzie również była związana z muzyką i sztuką. Dopóki nie znalazła się w ekipie bankowca i największego w kraju Łukaszenki mecenasa kultury Wiktara Babaryki, byłego prezesa Biełgazprombanku. Wsadzono go do aresztu jeszcze przed wyborami, a jego proces w mińskim sądzie ma ruszyć w środę. Jest oskarżany m.in. o korupcję.