Rano, 10 sierpnia, białoruska CKW ogłosiła wstępne wyniki wyborów: Aleksander Łukaszenko miał zdobyć w nich 80,23 proc. głosów, a jego główna rywalka, Swietłana Cichanouska - 9,9 proc. Żaden z pozostałych kandydatów nie przekroczył 2 proc. poparcia. 6,02 proc. głosów miało zostać oddanych przeciwko wszystkim.
W nocy z niedzieli na poniedziałek, jeszcze przed podaniem wstępnych wyników, ale już po publikacji wyniku badania exit poll, w Mińsku i ok. 30 innych białoruskich miastach doszło do demonstracji przeciwników Łukaszenki i starć z policją.
Główna rywalka Łukaszenki, Swiatłana Cichanouska, nie uznała wyniku wyborów i ogłosiła się ich zwyciężczynią.
"Na Białorusi sytuacja nadal niejasna" - ocenia Korwin-Mikke zdaniem którego "w Mińsku (...) Łukaszenka mógł nawet przegrać wybory". "Przerażone władze na prowincji niewątpliwie dosypywały głosy (stąd ogromna frekwencja), więc wyniki są niewiarygodne" - dodaje przyznając jednocześnie, że "zupełnie abstrakcyjne" są alternatywne wyniki wyborów podawane przez "opozycyjnych blogerów", które wskazują na zdecydowane zwycięstwo Cichanouskiej.
"W tej sytuacji działają tylko przekonania – i siły polityczne. Ulica – i zagranica" - ocenia Korwin-Mikke.