„Konkursowe filmy opowiadają intymne i wstrząsające historie (…) Dominują w nich ciemne barwy, bo ich autorzy patrząc na świat nie mają żadnych złudzeń. Nie strszą, ale chcą nam otworzyć oczy” — mówił wczoraj na konferencji prasowej Carlo Chatrian, nowy dyrektor artystyczny Festiwalu Filmowego w Berlinie. 

O Złote Lwy będzie w tym roku walczyć 18 filmów, wśród nich jeden dokument. Niemieckie kino reprezentują: „Berlin. Alexanderplatz” Burhana Qurbaniego — ekranizacja powieści Alfreda Doblina, której akcja toczy się w proletariackim środowisku berlińskim w latach 20. XX wieku oraz „Undine” Christiana Petzolda. Wśród najbardziej oczekiwanych tytułów są również nowe produkcje Brytyjki Sally Potter („The Roads Not Taken), amerykańskiego skandalisty Abla Ferarry („Siberia”), jego rodaczki Kelly Reichardt („First Cow”) czy interesującego reżysera rosyjskiego Ilji Krzanowskiego („DAU. Natasza”). Wydarzeniem może stać się „There Is No Evil” - film represjonowanego reżysera irańskiego Mohammada Rosoulofa. Azję reprezentuje też Tsai Ming-Liang, który pokaże „Rizi”. 

Organizatorzy festiwalu podkreślają, że w konkursie znalazło się aż sześć filmów wyreżyserowanych przez kobiety. Nie jest to jeszcze obiecywane 50:50, ale jak podkreślił Chatrian „Berlinale jest na dobrej drodze”. 

Nie będzie w tym roku walczył o Złotego Niedźwiedzia film polski. Natomiast na specjalnym pokazie będzie można obejrzeć w Berlinie „Szarlatana” Agnieszki Holland. W nowym konkursie „Spotkania” znalazła się natomiast animacja Mariusza Wilczyńskiego „Zabij to i wyjedź z tego miasta”.