Ebola, dżuma, wścieklizna, czyli epidemia strachu

Nie można wykluczyć, że kiedyś wybuchnie kolejna pandemia wywołana przez zupełnie nieznanego jeszcze wirusa. HIV nauczył wszystkich pokory.

Publikacja: 15.09.2014 02:00

Red

Śmiertelny wirus przenoszony podobnie drogą kropelkową zabija zaatakowane osoby w ciągu kilku dni. Epidemia rozprzestrzenia się błyskawicznie, dociera do USA i Europy. Lekarze pospiesznie szukają skutecznej szczepionki. Ludzie masowo umierają.

To jedynie fabuła filmu „Epidemia strachu" (Contagion), który pojawił się w kinach w 2011 r. Gdyby dziś jego ścieżkę dźwiękową emitowano w radiu, mógłby wywołać panikę podobną do tej, jaką 30 października 1938 r. wzbudziło w USA słuchowisko o lądowaniu Marsjan na Ziemi oparte na książce Herberta George'a Wellsa „Wojna światów".

Eksperci nie mają wątpliwości: grozi nam kolejna pandemia, bo choroby zakaźne nieprzerwanie towarzyszą ludziom. Jedynie w ostatnim stuleciu mieliśmy dwie pandemie równie śmiertelne jak „czarna zaraza" w średniowieczu. Tuż po I wojnie światowej pojawiła się grypa, która zabiła 50 mln ludzi, głównie Europejczyków. W latach 80. XX w. wybuchła epidemia AIDS, która pochłonęła dotąd 36 mln osób, najwięcej w Afryce.

Czy kolejną wielką pandemię może wywołać budząca obecnie strach ebola? Wirus ten przynajmniej na razie nie rozprzestrzenia się drogą kropelkową, jak to pokazano w filmie, jedynie poprzez krew oraz płyny i wydzieliny organizmu. Owszem, są podejrzenia, że niektóre jego szczepy opanowały drogę powietrzną. Przeprowadzono nawet eksperymenty, z których wynika, że prawdopodobnie w ten sposób został on przeniesiony ze świń na małpy.

Ebola zabija jednak zbyt szybko. Nie jest tak podstępna jak wirus HIV, który ukrywa się w organizmie swej ofiary i może zakażać innych ludzi przez wiele lat. Kiedy zakażona ebolą osoba  zaczyna odczuwać pierwsze objawy choroby, zwykle jest już tak osłabiona, że nie jest w stanie wybrać się w jakąkolwiek podróż. A wcześniej, jeszcze przed wystąpieniem symptomów gorączki krwotocznej, nie zakaża. Ebola nie potrafi zatem tego, co robi grypa, która szybko się przenosi z jednej osoby na drugą.

Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi, że ebolą zakażonych zostanie w sumie ponad 20 tys. osób, może nawet się pojawić w Europie i USA, po czym epidemia zacznie stopniowo wygasać. Dotąd zachorowało prawie 4 tys. osób, z tego połowa zmarła, ale faktyczna liczba zakażeń jest prawdopodobnie dwu-, a nawet czterokrotnie większa.

Strach nie kończy się na eboli, straszą nas dżihadyści Państwa Islamskiego, którzy w metrze, na stadionach i w centrach rozrywki chcą użyć „granatów z wirusami". Podobno mają to być zarazki dżumy, ale jakiej dżumy? Najczęściej występuje tzw. dżuma dymienicza, do której dochodzi na skutek pokąsania przez zakażone pałeczkami pchły szczurze. Nie są aż tak groźne, byśmy mogli się obawiać czarnej śmierci z czasów średniowiecza.

Współczesna medycyna dysponuje antybiotykami, które na ogół dobrze sobie radzą z pałeczkami dżumy. Najgroźniejsza jest postać płucna tej choroby, ale tylko wtedy, gdy nie jest leczona, w ciągu zaledwie jednej doby może doprowadzić do śmierci. Terroryści musieliby uzyskać pałeczki dżumy w aerozolu, na które nie działają powszechnie stosowane antybiotyki. Ale nawet wtedy trudno  byłoby wywołać większą epidemię. Pałeczki dość szybko giną, gdy jest ciepło i świeci słońce. Skuteczne są również maski zapobiegające wdychaniu mikrobów. W Europie i USA nie byłoby z tym problemu.

Najbardziej niebezpieczne byłoby użycie patogenów zmodyfikowanych genetycznie, których nie można szybko zidentyfikować, a zarazem opornych na antybiotyki i inne chemioterapeutyki oraz znane dotychczas szczepionki. Pomysłów nie brakuje. Najbardziej przerażające byłyby wirusy wścieklizny zdolne przenosić się drogą kropelkową, na które nie pomagałyby dostępne obecnie szczepionki. Poza kilkoma nielicznymi przypadkami nikt, kto nie był leczony, nie przeżył zakażenia wścieklizną.

Wątpliwe jest, by takie zarazki udało się opracować dżihadystom, przynajmniej na razie. Choć nie można wykluczyć, że zacznie dla nich pracować albo już to robi jakiś genialny genetyk. Tak jak nie można wykluczyć, że kiedyś wybuchnie kolejna pandemia wywołana przez zupełnie nieznanego jeszcze wirusa. HIV nauczył wszystkich pokory.

Być może taki zarazek już się rozprzestrzenia. Zanim w USA wybuchła epidemia AIDS, pierwsze przypadki zakażenia wirusem HIV zdarzały się już 15 lat wcześniej, pod koniec lat 60. XX w. Może nawet powrócić zaraza czarnej śmierci, bo tak naprawdę nie wiadomo, co ją wywołało ani dlaczego zniknęła. Hipotezę z dżumą można włożyć między bajki. Bardziej prawdopodobne jest, że była to jedna z odmian gorączki krwotocznej...

Śmiertelny wirus przenoszony podobnie drogą kropelkową zabija zaatakowane osoby w ciągu kilku dni. Epidemia rozprzestrzenia się błyskawicznie, dociera do USA i Europy. Lekarze pospiesznie szukają skutecznej szczepionki. Ludzie masowo umierają.

To jedynie fabuła filmu „Epidemia strachu" (Contagion), który pojawił się w kinach w 2011 r. Gdyby dziś jego ścieżkę dźwiękową emitowano w radiu, mógłby wywołać panikę podobną do tej, jaką 30 października 1938 r. wzbudziło w USA słuchowisko o lądowaniu Marsjan na Ziemi oparte na książce Herberta George'a Wellsa „Wojna światów".

Pozostało 88% artykułu
Obszary medyczne
Masz to jak w banku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Obszary medyczne
Współpraca, determinacja, ludzie i ciężka praca
Zdrowie
"Czarodziejska różdżka" Leszczyny. Bez wotum nieufności wobec minister zdrowia
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Zdrowie
Co dalej z regulacją saszetek nikotynowych?