Jest 31 marca 2010 r. Po raz pierwszy w III RP na czele prokuratury staje prokurator generalny, który nie jest jednocześnie ministrem sprawiedliwości. Na to stanowisko został powołany krakowski sędzia Andrzej Seremet. Rządzący, z premierem Donaldem Tuskiemna czele, ogłaszają, że rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego jest dużym sukcesem, a odpolitycznienie prokuratury to ważny krok w reformowaniu Polski.
Minął dokładnie rok, czas więc na ważne pytania: jak ocenić reformę prokuratury i jak ona funkcjonuje pod rządami Andrzeja Seremeta.
Ogólna i oficjalna ocena jest dobra. Świadczyć o tym mogą wyniki sondy, która pojawiła się na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości. Na pytanie, czy decyzja o rozdziale funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego była dobra, ponad 67 proc. respondentów odpowiedziało, że tak. Z kolei blisko 25 proc. wyraziło negatywną opinię, a niespełna 8 proc. nie miało zdania.
Przez pryzmat Smoleńska
Przeważająca liczba pozytywnych opinii nie przesądza jednak o generalnym odbiorze nowej instytucji. Środowisko prokuratorskie nie szczędzi ostrych słów urzędowi, w którym pracuje.
Jak zgodnie wskazują wszyscy eksperci, oceniając reformę prokuratury i samego prokuratora generalnego, nie można uciec od kontekstu katastrofy smoleńskiej. Wydarzyła się bowiem zaledwie dziesięć dni po objęciu funkcji przez Andrzeja Seremeta, który nie zdążył się jeszcze zapoznać z nowym urzędem i współpracownikami, a już musiał zmierzyć się z jednym z najtrudniejszych w dziejach Polski śledztw.