Zjawisko hurtowni komorniczych, do których trafiało nawet milion spraw rocznie, zostało wyeliminowane dzięki wprowadzeniu limitów dla przyjmowania spraw z wyboru wierzyciela (czyli spoza rewiru danego komornika) i ograniczeniu możliwości wyboru komornika tylko do obszaru apelacji (a nie jak niegdyś – z obszaru całego kraju). Okazuje się jednak, że w ostatnich dwóch–trzech latach zaczynają powstawać „hurtownie rewirowe”.
Czytaj więcej
Komornik, który m.in. eksmitował „Szpiegowo”, odchodzi z zawodu. Nawet pracując ponad siły, nie b...
– Obserwujemy, że w niektórych rewirach, zwłaszcza w dużych miastach, pomimo iż przy jednym sądzie funkcjonuje 20, a nawet 30 komorników, to większość spraw, nawet 60–65 proc., trafia do jednej kancelarii. Niektóre kancelarie notują wpływ na poziomie 10–15 tys. spraw rocznie, podczas gdy do innych trafia np. 300–500 spraw, zatem dysproporcja jest duża – przyznaje Sławomir Szynalik, prezes Krajowej Rady Komorniczej.
Rekordowo niskie zainteresowanie zawodem komornika
To powoduje, że szczególnie młodym komornikom, którzy dopiero otwierają kancelarię, bardzo ciężko się utrzymać na rynku. Komornik, do którego wpływa tak mała liczba spraw, nie może sobie pozwolić na zatrudnienie pracownika, nie mówiąc już o asesorze komorniczym i bardzo często wszystkie czynności – od egzekucyjnych, przez księgowe, po biurowe – wykonuje samodzielnie. To z kolei powoduje, że jego skuteczność jest niższa niż komornika, który ma do pomocy np. asesora i pracowników biurowych, a skoro tak, to i nie wpływa do niego zbyt dużo tytułów egzekucyjnych. I koło się zamyka.
Trudna sytuacja nowych komorników i towarzysząca im frustracja przekładają się też na rekordowo niskie zainteresowanie zawodem. O ile w latach 2011–2015 do egzaminu na aplikację podchodziło ponad 600 osób, o tyle w ubiegłym roku zainteresowanych było już tylko 107 osób (z czego dostało się 78).