Są?
Niestety mam tutaj smutne refleksje. Podstawowa trudność jest taka, że prokuratura stanowi zbyt łakomy kąsek dla polityków, by ją tak sobie po prostu odpuścili. Próba budowy niezależnej prokuratury, z którą mieliśmy do czynienia od zapowiedzi rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, przez doprowadzenie do tego w 2010 roku - szybko się zakończyła. Ciągle mam nadzieję, że ta wymarzona przeze mnie prokuratura kiedyś powstanie. Ale kiedy – trudno powiedzieć.
Nie widzi pan takiej szansy nawet gdyby teraz wygrała opozycja?
Boję się, że nawet zwycięstwo opozycji nie stworzy warunków do budowy takiej prokuratury, jaką ja sobie wymarzyłem. Oczywiście ja nie uzurpuję sobie prawa do twierdzenia, że moja wizja tej instytucji jest tą jedyną i najlepszą. Ciągle jednak było mi brak rzetelnej dyskusji o tym, jakiego modelu prokuratury chcemy. Instytucję niezależnego prokuratora generalnego zlikwidowano, podobnie jak filar tej niezależności – czyli Krajową Radę Prokuratury. Politycy nigdy tak naprawdę nie opowiedzieli się za prokuraturą, która byłaby istotną częścią wymiaru sprawiedliwości – a nie narzędziem do doraźnych rozliczeń. Nawet rozdzielając prokuraturę od rządu, ani niezależnemu Prokuratorowi Generalnemu, ani Radzie nie dano podstawowego narzędzia, czyli finansów. Wiele rozwiązań było połowicznych i ułomnych – ale i tak było to lepsze niż sytuacja wcześniejsza i to, co się stało po wyborach w 2015 roku, gdy wrócono do koncepcji prokuratury podporządkowanej politycznie. Bo gdy polityk jest ministrem sprawiedliwości, to polityk jest też prokuratorem generalnym. A tak moim zdaniem być nie może i nie powinno.
Cała rozmowa w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" i na rp.pl