Kto wygra: sędzia czy śledczy

Lech Kaczyński do końca tygodnia zdecyduje, kto będzie prokuratorem generalnym: Edward Zalewski, prokurator krajowy, czy sędzia z Krakowa Andrzej Seremet. O pierwszym znajomi mówią, że zna prokuraturę od podszewki. Zwolennicy drugiego brak takiego doświadczenia uważają za atut

Aktualizacja: 02.03.2010 03:40 Publikacja: 02.03.2010 02:25

Edward Zalewski

Edward Zalewski

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[srodtytul]Edward Zalewski, śledczy[/srodtytul]

Tłumaczy, że chce zmienić mentalność prokuratorów. – Chcę, by stali się niezależnymi, odważnymi profesjonalistami – mówi. – Teraz denerwuje mnie często ich strachliwość i zurzędniczenie. Chcę, by człowiek, idąc do prokuratury, wiedział, że idzie do fachowego organu i choć nie zawsze każda sprawa będzie załatwiona po jego myśli, to na pewno będzie załatwiona fachowo.

Pracę w Prokuraturze Rejonowej w Legnicy zaczął w 1981 r. Jedno z jego pierwszych śledztw dotyczyło wypadku drogowego, który został zakwalifikowany jako katastrofa w ruchu lądowym. Uznany w lokalnym środowisku lekarz po pijanemu wracał samochodem z Lubina do Legnicy. Uderzył w malucha. Jadąca nim młoda kobieta została kaleką. Lekarz próbował wywinąć się od kary. – Koledzy stanęli za nim murem. Doszło do paradoksalnej sytuacji, że rannej w wypadku dziewczynie nikt nie chciał wystawić opinii o stanie zdrowia, a nawet jej leczyć, tłumacząc to formalnymi przeszkodami – mówi Zalewski.

Zarzut spowodowania katastrofy zdawał się karkołomny, bo zgodnie z ówczesnymi przepisami katastrofa miałaby miejsce, gdyby zginęło w niej co najmniej osiem osób. Ale Zalewski go obronił. – Wychwycił, że pijany lekarz, jadąc zygzakiem, omal nie staranował wozu, którym jechała drużyna straży pożarnej – twierdzi rozmówca „Rz”.

– Lekarz dostał 3,5 roku więzienia i odsiedział prawie cały wyrok – wspomina Zalewski.

Raz zażądał kary śmierci. Mężczyzna zamordował siostrę dziewczyny, która nie chciała się z nim spotykać. Wcześniej obie kobiety bił i zgwałcił. – Byłem pewien, że jeżeli ten człowiek wyjdzie z więzienia, znowu zabije. Dlatego zażądałem kary śmierci – tłumaczy Zalewski i zastrzega, że nie jest jej zwolennikiem. Gdy się jej domagał, nie było kary dożywocia. – Mogłem zażądać 25 lat, co oznaczało izolację tego człowieka tylko na jakiś czas, albo kary śmierci. Wybrałem to drugie – mówi. Morderca dostał 25 lat.

– Ma prokuratorskiego nosa – mówi o Zalewskim policjant z Legnicy i wspomina sprawę zabójstwa noworodka. Matka twierdziła, że jej mąż utopił dziecko. Zalewski postawił mężczyźnie zarzut, ale sprawa nie dawała mu spokoju. Skazany pół roku siedział w areszcie i wciąż mówił: „Żona wysłała mnie po leki, gdy wróciłem, dziecko nie żyło”. – Zalewski zdecydował: ściągamy wariograf – opowiada rozmówca „Rz”. – Okazuje się, że podejrzany mówi prawdę.

Po nim miała być zbadana kobieta. Zgasło światło. – Tak pani kłamie, że aż prąd trzasnął – rzucił funkcjonariusz. Po chwili usłyszał: „To ja powiem, jak było naprawdę”. To kobieta zabiła dziecko, bojąc się gniewu męża.

Rozmówcy „Rz” twierdzą, że Zalewski potrafi wycisnąć sprawę jak cytrynę. Jak wtedy, gdy zabrał się za drobnego złodzieja, a wytropił gang. Po serii jego dociekliwych pytań złodziej wyznał: „I jeszcze karpie kradłem w stawach”. – Okazało się, że nie działał w pojedynkę, ale był to dobrze zorganizowany proceder. Kwitł ponad dwa lata. Karpie były wstawiane później do restauracji – wspomina Zalewski.

W 1990 r. został wiceszefem ówczesnej Prokuratury Wojewódzkiej w Legnicy, dwa lata później jej szefem. Walczył o skazanie milicjantów za zajścia lubińskie w 1981 r. Choć zajmował kierownicze stanowisko, sam chodził do sądu. Ostatni raz oskarżał w tej sprawie w 2007 r. – Zawsze lubiłem bezpośrednie starcie na sali sądowej – przyznaje.

Gdy ministrem sprawiedliwości został Zbigniew Ćwiąkalski, powołał Zalewskiego na szefa wrocławskiego Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej. Wtedy sprawa korupcji w piłce nożnej nabrała rozpędu. – To profesjonalista i bardzo uczciwy człowiek. Wymagał od nas wysiłku, rzetelności i uczciwości w tym, co robimy, ale też dawał poczucie bezpieczeństwa – mówi „Rz” prokurator Anna Zimoląg, jego dawna podwładna.

W maju 2006 r., za rządów PiS, Zalewski trafił do wydziału postępowań sądowych, zwanego prokuratorską zsyłką. – Usłyszałem, że nie daję nadziei na realizowanie nowych zadań stojących przed prokuraturą. Ale nie mam pretensji. Dwa lata pracy w sądówce dały mi dystans i inne spojrzenie na prokuraturę – twierdzi.

W 2009 r. media wytknęły mu, że pracując w Legnicy, dał zgodę na przesłuchanie przez SB osadzonego w areszcie działacza opozycji. – Zrobiłem to w zastępstwie kolegi, to była formalność – przekonywał.

– Nigdy nie prowadziłem spraw politycznych, gdybym to robił, dawno by je wyciągnięto – zapewnia „Rz”.

O przynależności do PZPR mówi: – Byłem młody, zapisałem się, ale moja obecność w partii miała bardziej formalny niż rzeczywisty charakter. Ani z tego powodu nie byłem lepiej traktowany, ani mi to nie pomogło w karierze, na co zresztą nie liczyłem.

Od marca 2009 r. jest prokuratorem krajowym. Jak radzi sobie w tej roli? Bywa postrzegany jako człowiek jednej opcji politycznej – PO. Takie komentarze pojawiły się np., gdy jesienią 2009 r. rzeszowska prokuratura postawiła zarzuty byłemu szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu za bezprawne działania w związku z aferą gruntową. Decyzja o ich postawieniu zapadła po naradzie w Prokuraturze Krajowej.

W tym samym czasie „Rz” ujawniła aferę hazardową. Zalewski przekonuje, że prokuratorzy z Rzeszowa prosili o konsultacje. – Nie jestem związany z żadną opcją polityczną, jestem człowiekiem prokuratury – zaznacza.

Co mu się udało? – Zabrać sprawę dotyczącą Janusza Palikota z Lublina i przekazać ją daleko od miasta, w którym może mieć wpływy – ocenia Zbigniew Wassermann (PiS).

– Jego sukcesem było przeciwstawienie się postawieniu zarzutów dziennikarzom – uważa Ryszard Kalisz (SLD). – Błędem to, że utrzymuje na stanowiskach prokuratorów związanych z PiS, którzy nie działają profesjonalnie.

Swojemu środowisku Zalewski naraził się, krytykując ściganie dziennikarzy za podanie informacji ze śledztwa. Przeniósł sprawę, a wiceszefa krakowskiej prokuratury odwołał. Ta sprawa i przeniesienie śledztwa dotyczącego wpłat na kampanię Palikota – jak wynika z nieoficjalnych informacji – nie spodobały się prokuratorom. Zaważyły na tym, iż Rada Prokuratorów na stanowisko prokuratora generalnego rekomendowała Andrzeja Seremeta.

[srodtytul]Andrzej Seremet, sędzia[/srodtytul]

To typ prymusa. – Uporządkowany, bardzo pracowity, zdolny i systematyczny – mówią o nim koledzy sędziowie. – Elokwentny, ładnie pisze uzasadnienia wyroków, rzetelny i ceniony.

– Ale dla Wydziału Karnego Sądu Apelacyjnego w Krakowie, gdzie orzeka, było niespodzianką, że 51-letni Andrzej Seremet zgłosił swą kandydaturę na prokuratora generalnego – przyznaje rzecznik tego sądu Wojciech Dziuban.

To zgłoszenie nie wymaga jakiejkolwiek zgody prezesa sądu, więc co najmniej część kolegów Seremeta do czasu ujawnienia listy kandydatów na prokuratora generalnego o jego decyzji nie wiedziała.

– Jesteśmy dumni, że to nasz kolega jest jednym z dwóch ostatecznie wybranych po przesłuchaniach przez Krajową Radę Sądownictwa kandydatów. Szczerze mu kibicujemy – zapewnia rzecznik Sądu Apelacyjnego.

– Krajowa Rada Sądownictwa dobrze wybrała – wtóruje mu inny sędzia z Krakowa. – Andrzej Seremet nie ulega emocjom, jest rozsądny i doświadczony. Nigdy nie było do jego pracy zarzutów.

Seremet jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Był członkiem Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Studia skończył w 1983 r. Pracę magisterską pisał u nieżyjącego już prof. Wojciecha Bartla w Katedrze Historii Powszechnej Państwa i Prawa UJ – o ewolucji parlamentu angielskiego od 1641 r. do reformy Greya w 1832 r. W katedrze pracował wtedy prof. Stanisław Grodziski. Seremeta – podobnie jak prof. Andrzej Zoll – z tego czasu nie pamięta. W NZS ówczesny student też nie był na tyle aktywny, by kojarzył go Jan Rokita, który studiował wówczas prawo.

Kariera zawodowa Seremeta rozwijała się szybko. W styczniu 1986 r. został asesorem w Sądzie Rejonowym w Tarnowie. Rok później był już sędzią tego sądu. W grudniu 1990 r. został sędzią Sądu Wojewódzkiego w Tarnowie.

– Jak na tamte lata to bardzo szybki awans zawodowy – zauważa Dziuban.

Wkrótce potem Seremet wyjechał w półtoraroczną podróż po USA. W skąpych wypowiedziach dla mediów mówił, że odwiedzał m.in. rodzinę i znajomych. Potem wrócił do zawodu. 

Od 1997 r. orzeka w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie. O to, by tutaj trafił, zabiegał Włodzimierz Olszewski, były rzecznik interesu publicznego i były przewodniczący wydziału karnego, w którym Seremet dzisiaj pracuje. 

– Ceniłem jego orzecznictwo, ale i pozytywne cechy osobiste. Wyróżniał się – mówi „Rz” Olszewski. – Nigdy się na nim przez te lata nie zawiodłem – dodaje, nie kryjąc zadowolenia, że jest kandydatem na prokuratora generalnego.

Cieszyłby się, gdyby to jego wybrał prezydent. W czym miałby być lepszy od kontrkandydata?

– Uważam, że prokurator, który przez całą swą profesjonalną karierę uznawał podległość służbową, nie powie, że wprowadza z dnia na dzień wielkie zmiany w prokuraturze – twierdzi Olszewski. – Natomiast sędzia, który w swój zawód zawsze miał wpisaną niezależność, będzie tego samego oczekiwał od prokuratorów.

Sam Seremet uważa, że brak prokuratorskiego doświadczenia może być jego zaletą – tak wynikało z jego wypowiedzi podczas debaty „Moja wizja reformy prokuratury”, zorganizowanej w lutym między innymi przez Fundację Helsińską.

Od czerwca 2001 r. Seremet pełni funkcję rzecznika dyscyplinarnego, a po zmianie przepisów – zastępcy tegoż rzecznika. Był kolejno cztery razy wybierany na tę funkcję przez Kolegium Sądu Apelacyjnego. Czym się zajmuje rzecznik dyscyplinarny w Sądzie Apelacyjnym? Pełni de facto funkcję oskarżyciela i prowadzi postępowania w sprawach przeciwko sędziom. Przede wszystkim jednak – tak jak inni sędziowie – Andrzej Seremet normalnie orzeka w sprawach karnych.

W swojej karierze miał też epizod w Sądzie Najwyższym. Dwa lata temu orzekał tam przez trzy miesiące jako sędzia delegowany.

Choć obecnie orzeka w Krakowie, wciąż mieszka w Tarnowie. Tam także cieszy się uznaniem. 

Marek Długosz, rzecznik Sądu Okręgowego w Tarnowie, postrzega go jako utalentowanego prawnika. – Jego zdolności widać w orzeczeniach – opowiada. – Życzyłbym sobie prezentować taki poziom. 

Pracownicy tarnowskiego sądu fakt, że jest kandydatem na prokuratora generalnego, traktują jak wyróżnienie.

– Andrzej Seremet uczestniczy u nas w różnych szkoleniach, wykłada m.in. zagadnienia, które budzą pewne wątpliwości w praktyce – mówi sędzia Długosz.

Seremet sądził w głośnych sprawach. Był w gronie sędziów, którzy w 2009 r. zdecydowali, że nie dożywocie, ale 25 lat więzienia czeka Andrzeja K. z Krakowa – sprawcę wstrząsającego zabójstwa.

Sprawę szeroko relacjonowały media. Mężczyzna w 2001 r. zastrzelił dwóch swoich sąsiadów, a żonę jednego z nich tak ciężko zranił, że i ona, sparaliżowana, po kilku latach zmarła.

Wydawało się, że nie może być dla niego innej kary niż dożywotnie więzienie. Jednak został skazany na 25 lat, m.in. dlatego, że biegli stwierdzili, iż w chwili popełnienia zbrodni miał ograniczoną poczytalność. 

Skład sędziowski, w którym był Andrzej Seremet, utrzymał w 2007 r. w mocy wyroki kilkuletniego więzienia dla siedmiu mieszkańców Nowej Huty oskarżonych o ciężkie pobicie mieszkańców Osiedla Kalinowego, do którego doszło trzy lata wcześniej. Jedną z ofiar tej głośnej napaści był ciężko zraniony nożem i siekierą 19-letni Kamil Ryniak, który cudem uniknął śmierci.

Jednak pytani o sędziego Seremeta prokuratorzy i adwokaci mają niewiele do powiedzenia.

– Nie słyszałem o tym, by np. postawił na sali sądowej do pionu prokuratora, który nie najlepiej zna akta albo wytknął niedostatki jakiemuś adwokatowi. Żadnych spektakularnych zachowań – mówi „Rzeczpospolitej” jeden ze śledczych. – W sumie to sędzia dość anonimowy, co może być zaletą, ale nie w każdej sytuacji.

Nie znają go też krakowscy politycy i prawnicy. Były minister sprawiedliwości, dziś eurodeputowany PiS Zbigniew Ziobro mówi tylko, że słyszał dobre rzeczy o jego profesjonalizmie i warsztacie sędziowskim.

– Nie sprawował funkcji publicznych, z tego powodu nie stoi za nim „rząd dusz” – dodaje Zbigniew Wassermann, poseł PiS, były prokurator do dziś mieszkający w Krakowie. – Jest rozpoznawalny głównie w swoim środowisku sędziowskim, a opinia publiczna zwróciła na niego uwagę dopiero wtedy, kiedy zgłosił swoją kandydaturę na stanowisko prokuratora generalnego.

Dopóki nie zapadnie decyzja, kto zostanie prokuratorem generalnym, Seremet nie chce rozmawiać z mediami.

Jego kolegów to nie dziwi. – Nie ma nic gorszego niż medialny sędzia – uważa Wojciech Dziuban.

[ramka][b]Prokuratura okiem kandydatów[/b]

O rozdzieleniu funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Sejm zdecydował w 2009 r. Celem reformy jest zorganizowanie sprawnej, niezależnej i oddzielonej od politycznych wpływów prokuratury. Prezydent powołuje prokuratora generalnego na sześć lat spośród dwóch kandydatów wskazanych przez Krajową Radę Sądownictwa i Krajową Radę Prokuratorów.

Obaj kandydaci są zgodni, że prokuratura powinna zostać wpisana do ustawy zasadniczej. Twierdzą też, że wymaga zmian, by stała się prawdziwie niezależna. Dla Seremeta niezbędna jest odbudowa zaufania społecznego i odzyskanie przez prokuraturę utraconego prestiżu. Opowiada się przeciw likwidacji prokuratorskiego immunitetu i stanu spoczynku. Zalewski chce wyznaczenia kryteriów awansu. Ma w tym pomóc wprowadzenie okresowych ocen pracy prokuratorów.

—a.ł., graż [/ramka]

[b]Zobacz też wywiady "Rz" z:[/b]

Edwardem Zalewskim - [link=http://www.rp.pl/artykul/406062,421052_W_prokuraturze_trzeba_zatrzymac_pasjonatow.html]"W prokuraturze trzeba zatrzymać pasjonatów"[/link] i [link=http://www.rp.pl/artykul/406062,414614_Prokuratura_musi__sie_przestawic__na_niezaleznosc.html]"Prokuratura musi się przestawić na niezależność"[/link]

Andrzejem Seremetem - [link=http://www.rp.pl/artykul/406062,409067_Ocen_okresowych_nie_nalezy__z_gruntu_odrzucac.html]"Ocen okresowych nie należy z gruntu odrzucać"[/link]

[srodtytul]Edward Zalewski, śledczy[/srodtytul]

Tłumaczy, że chce zmienić mentalność prokuratorów. – Chcę, by stali się niezależnymi, odważnymi profesjonalistami – mówi. – Teraz denerwuje mnie często ich strachliwość i zurzędniczenie. Chcę, by człowiek, idąc do prokuratury, wiedział, że idzie do fachowego organu i choć nie zawsze każda sprawa będzie załatwiona po jego myśli, to na pewno będzie załatwiona fachowo.

Pozostało 97% artykułu
W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Sądy i trybunały
Prezydent powołał nowego prezesa Trybunału Konstytucyjnego. To kolega Ziobry