W redakcji "Rzeczpospolitej" zorganizowaliśmy debatę "Przyszłość zawodów prawniczych". Wzięli w niej udział przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości, samorządu adwokatów i radców prawnych, Stowarzyszenia Doradców Prawnych oraz niezależni prawnicy. Dyskusja, chwilami gorąca, skoncentrowała się na najbardziej aktualnym temacie, czyli kontrowersyjnym projekcie ustawy o licencjach prawniczych.
- Ustawa jest jednym z naszych pomysłów na to, aby rynek usług prawniczych stał się dużo bardziej otwarty. Potrzeba dostępu do zawodów korporacyjnych jest ogromna, do tegorocznego egzaminu na aplikacje zgłosiło się ponad 10 tys. kandydatów - mówiła Iwona Kujawa, dyrektor Departamentu Nadzoru nad Aplikacjami Prawniczymi w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Andrzej Prus, który w MS przygotowuje projekt ustawy o licencjach, poinformował, że wciąż napływa doń sporo uwag i propozycji poprawek. - Zakres licencji na pewno pozostanie niezmieniony, dlatego że głównym celem ustawy jest przełamanie monopolu radców i adwokatów na świadczenie usług prawniczych i doprowadzenie do konkurencji na rynku - stwierdził.
Jako przeciwnik tej regulacji zaprezentował się Jacek Trela, dziekan warszawskiej Rady Adwokackiej. Uznał, że wprowadzi ona bałagan. - Nie zgadzam się z tym, że to mechanizm rynkowy ma weryfikować pracę prawników. To są zawody zaufania publicznego, które nie podlegają takiej prostej ocenie: kto tańszy, ten lepszy. Fachową pomoc prawną mogą zapewnić osoby zrzeszone w samorządach - argumentował.
Wtórował mu Dariusz Sałajewski, wiceprezes Krajowej Rady Radców Prawnych. Jego zdaniem przepisy o licencjach są dla klientów ryzykowne, ponieważ doradcy z licencją III stopnia będą mogli świadczyć te same usługi co adwokaci i radcowie, choć tylko te dwie ostatnie grupy wykonują zawód zaufania publicznego. - Jesteśmy za otwarciem zawodów prawniczych, ale nie kosztem interesu publicznego - zadeklarował.