[b]W trzeciej edycji rankingu firm doradztwa podatkowego „Rz” PricewaterhouseCoopers zajął pierwsze miejsce pod względem liczby zatrudnianych doradców podatkowych (105) i wielkości przychodów uzyskanych w 2008 r. z usług doradztwa podatkowego (122,29 mln zł). Konkurencja pewnie się zastanawia, jak się to udało. Czy zechce pani uchylić rąbka tajemnicy?[/b]
Iwona Smith: Pytanie bardzo bezpośrednie, ale nie ma na nie prostej odpowiedzi. To efekt konsekwentnej strategii, jaką kilka lat temu przyjęliśmy. Opiera się na założeniu, że nasz dział jest zespołem nie tyle doradców podatkowych, ile partnerów biznesowych. Z jednej więc strony nasze zainteresowania wychodzą poza problematykę stricte podatkową, a z drugiej – formuła współpracy opiera się na ścisłym partnerstwie, którego podstawą jest dobre rozumienie specyfiki i wyzwań biznesowych klienta.
[b]Czy łatwiej wtedy tupnąć nogą przy kliencie?[/b]
Możemy to zrobić w pewnych okolicznościach, na przykład jeśli sprawa, z którą klient się do nas zwraca, nie jest – naszym zdaniem – jego najpilniejszą potrzebą. Wtedy, aspirując do roli jego partnera, mamy obowiązek mu o tym powiedzieć. Oczywiście w ostateczności od niego zależy, czy nas posłucha i skorzysta z pomocy w innym obszarze niż ten, z którym się do nas zwrócił. My jednak mamy obowiązek uświadomić mu, że nie idzie we właściwym kierunku. To jest szczególnie ważne w kryzysie. Wielu naszych klientów w ubiegłym roku ograniczało budżet na usługi doradztwa podatkowego, dlatego naszym głównym zadaniem jest pokazać im efekt ekonomiczny naszej usługi i związaną z nimi tzw. wartość dodaną. Przykład? Obecnie dużo łatwiej sprzedają się usługi, które same się finansują. Wtedy klient nie postrzega wydatku na nasze usługi jako kosztu, lecz dzieli się premią za sukces, tą wartością dodaną, którą nasi doradcy wykreują.
[b]Czy kryzys wymusił zmiany w cenniku usług?[/b]