Ostatnie publikacje GUS, pokazujące ogromne różnice w zarobkach w zależności od wielkości firmy, wywołały dyskusję w mediach społecznościowych. Posłanka Lewicy Anna Żukowska nazwała mikroprzedsiębiorstwa, gdzie płace są bardzo niskie, „biedafirmami". Nie spodobało się to wielu komentatorom, uznającym, że sformułowanie to jest obraźliwe dla ludzi pracy, którzy podejmują ryzyko prowadzenia własnego biznesu.
Według ekonomistów hasło „biedafirma" może nie jest najszczęśliwsze, ale coś w tym jest. – Niestety, mamy w Polsce bardzo dużo mikrofirm, czyli takich zatrudniających do dziewięciu osób. Ale większość z nich to działalność taka rachityczna, nastawiona raczej na przeżycie, a nie na rozwój w większy biznes – mówi Paweł Wojciechowski, były minister finansów. – To niestety zwykle podmioty o małej skali i nie uzyskują wysokich dochodów. Płacą swoim pracownikom tyle, ile mogą, a więc zwykle niewiele – dodaje.