Wszystko wskazuje na to, że wraz ze zdecydowanym zwycięstwem konserwatystów brytyjskich pod wodzą Borisa Johnsona zrealizowany zostanie slogan „get Brexit done". Boris Johnson doszedł do rezultatów wyborczych Margaret Thatcher. W rywalizacji z Partią Pracy odnotował wiele sukcesów. Odbił wiele okręgów. Dziś jest niekwestionowanym władcą Wielkiej Brytanii. Sukces osobisty jest zasługą determinacji, osobistego zaangażowania, szczególnych umiejętności retorycznych, zdolności aktorskich i pieska przy urnie wyborczej. Bo wszyscy kochamy naszych braci młodszych. Ale czy to wystarczy i czy będzie to przywódca na miarę Żelaznej Damy?
Jeszcze Farage
Może jeszcze w tym roku zdominowany przez zwolenników Borisa parlament przegłosuje odpowiednie decyzje, które wejdą w życie zgodnie z planem, czyli 31 stycznia przyszłego roku. Potem nastąpi okres przejściowy. Dziś planowany do końca 2020 roku. I to są w zasadzie wszystkie pewne fakty. Poza faktami jest ideologia lub pobożne życzenia. Boris Johnson wielokrotnie zapewniał jednak, że choć Wielka Brytania wyjdzie z Unii, to nie wyjdzie z Europy.
Przepraszam, jeszcze Nigel Farage zapowiedział odejście z polityki. W poniedziałek wieczorem zagadnąłem go, czy nie czuje się przegrany i wyeliminowany z europarlamentu i Izby Gmin w Londynie? Odparł uradowany, że nie, gdyż jego idea, o którą zabiegał – realizuje się. Wielka Brytania wyjdzie z Unii, a on z polityki i wróci do biznesu.
Exit: kiedy i jaki?
Tak zatem konserwatyści i eurosceptycy wygrali bitwę o opuszczenie Unii, w której nie mogli się pogodzić z niemiecko-francuską dominacją, zapędami federalistycznymi, jedną walutą, biurokracją, brakiem kontroli nad przepływem ludzi i wieloma innymi niedogodnościami. Zwycięska bitwa trwała prawie trzy lata, ale nie rozstrzyga przyszłych relacji Londynu z Brukselą.
Boris Johnson uzyskał silny i niekwestionowany mandat do rozmów z Unią. Jednak Unia jest też zdeterminowana, by rozmawiać o przyszłości jednym głosem: dotychczasowego negocjatora francuskiego (!) Michela Barniera i irlandzkiego (!) komisarza ds. handlu Phila Hogana. Przypadek? Nie sądzę!