Zazwyczaj zgadzam się z opiniami prof. Zbigniewa Lewickiego. Zgadzam się również z tezami jego tekstu „Budzenie niechęci do Ameryki” („Rz” 27.05.2008), aczkolwiek nie ze wszystkimi. Przede wszystkim nie zgadzam się z tym, że nasze postępowanie w sprawie tarczy antyrakietowej jest ukierunkowane na budzenie niechęci do Ameryki i tym samym ryzykowanie wzbudzenia niechęci Ameryki do nas. To oczywiście może się zdarzyć, jeśli my lub USA popełnimy karygodne błędy negocjacyjne. Ale uważam, że rząd słusznie chce prowadzić partnerskie negocjacje zamiast kontynuowania dotychczasowej – już kilkunastoletniej – wielce spolegliwej filozofii biernego podążania za projektami amerykańskimi.
Ameryka wcale nie musi wiedzieć lepiej, co jest dla nas dobre, i nie musimy brać wszystkiego, co nam zaproponuje. Mało tego – uważam, że Amerykanie wręcz oczekują na nasze pomysły, propozycje i projekty, ale naturalnie nie na te brane z kapelusza, tylko poparte solidnymi analizami i ocenami strategicznymi. Wolą mieć w nas umiejącego kalkulować partnera niż wyłącznie klienta.
Zgadzamy się, że oferta amerykańska jest wielką szansą dla polskiego bezpieczeństwa. Nie powinniśmy jej zmarnować. Sztuka wykorzystywania szans jest w dzisiejszej strategii równie ważną jej dziedziną, jak tradycyjne przeciwstawianie się zagrożeniom czy też nowsze podejmowanie wyzwań. Ale sztuka ta nie może polegać jedynie na bezwiednym zapatrzeniu się we wspaniałości szansy. Każda szansa bowiem, zachęcając do aktywnego jej wykorzystania, kryje w sobie ryzyko. Dlatego pełna strategia musi obejmować kalkulowanie zarówno szansy, jak i towarzyszących jej niebezpieczeństw.
Tak jest również z naszą strategią wobec tarczy antyrakietowej. Tarcza to nie tylko – jak zdaje się uważać prof. Lewicki – wielka szansa. Nie zgadzam się też z lansowanym niekiedy poglądem, że jest ona wartością samą w sobie. Niestety – to także ryzyko. Przyjęcie oferty pociąga za sobą ryzyko ściągnięcia na nas dodatkowych zagrożeń i postawienie przed dodatkowymi wyzwaniami (np. modernizacyjnymi, technologicznymi); odrzucenie – stawia nas w obliczu ryzyka pogorszenia stosunków politycznych z jednym z najważniejszych naszych sojuszników. Jaka zatem powinna być nasza strategia? Jaka powinna być jej myśl przewodnia i kierunek głównego wysiłku negocjacyjnego? Moim zdaniem odpowiedzi na to należy szukać w analizie owego ryzyka.
W razie zgody na tarczę dodatkowe zagrożenia i wyzwania są w 100 procentach pewne. W razie fiaska negocjacji pogorszenie stosunków z USA jest możliwe, ale wcale nie takie pewne (zależy od tego, na jakim tle doszłoby do owego fiaska). Ale z drugiej strony ryzyko zagrożeń można w miarę skutecznie redukować, a nawet wyeliminować. Natomiast złych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi nie byłoby łatwo naprawić i chyba nie bardzo znaleźlibyśmy pomocników w takich staraniach.