[b]Rz: Dlaczego premier Tusk tak bardzo nie chciał, żeby wziął pan udział w szczycie w Brukseli?[/b]
[b]Lech Kaczyński:[/b] Chodzi o dwie sprawy. Po pierwsze osobiste, personalne uprzedzenia. Już przy sprawie negocjacji w sprawie tarczy antyrakietowej widać było, że one w działaniach Donalda Tuska odgrywają monstrualną rolę. Po drugie sprawa zupełnie innego rozumienia naszej obecności w Unii Europejskiej.
Żeby nie było wątpliwości: jestem zdecydowanym zwolennikiem członkostwa w tej organizacji. Uważam, że podczas czterech i pół roku naszej obecności w Unii dała nam ona olbrzymie korzyści.
[b]Czym więc się różni wizja pana prezydenta od wizji premiera Tuska?[/b]
Ja zdaję sobie sprawę, że bierzemy udział w pewnej europejskiej grze i ja staram się wykorzystać wszelkie możliwości, jakie pojawiają się przed Polską. Przede wszystkim przez budowanie rozmaitych koalicji, które wzmacniają pozycję naszego kraju w Europie. Bo ona nie jest najlepsza. Niestety, choć jesteśmy dużym krajem, rzeczywiste decyzje zapadają pomiędzy Berlinem i Paryżem, czasami też przy udziale Londynu. To nie jest sytuacja zdrowa, choćby z tego powodu, że często naruszane są nasze interesy. Dużo mówi się o wspólnej europejskiej racji stanu, ale jak przyjdzie co do czego, wszyscy na własną rękę walczą o swoje. Tymczasem po stronie rządu występuje przekonanie, że nie wolno nam choćby o pół centymetra wysunąć się przed szereg, aby bronić swoich interesów. Do tego dochodzą silne wpływy, jakie w Unii ma nasz rosyjski partner.