[b]Rz: Irlandzki rząd chce przeprowadzić w październiku kolejne referendum w sprawie traktatu lizbońskiego. Nie obawia się pan, że Irlandczycy poprą w końcu traktat?[/b]
Jeśli rząd zdecyduje się na drugie referendum, co w tej chwili jest mało prawdopodobne, to znów zwyciężą przeciwnicy traktatu. Irlandczycy wiedzą, że unijne instytucje, które ma powołać traktat, byłyby antydemokratyczne. Ludzie nie dadzą się tak łatwo oszukać. Ponadto nie będą zadowoleni, że suwerenna decyzja, którą podjęli w referendum, jest ignorowana przez rząd. Premier Brian Cowen nie potrafił przekonać ich do słuszności tego traktatu. Poniósł klęskę, a teraz nie chce tego przyjąć do wiadomości. Nie chce bronić woli narodu irlandzkiego, któremu przecież powinien służyć. Jest tchórzem i Irlandczycy o tym wiedzą.
Ludzie mają dosyć politycznej elity, która ugina się przed Brukselą, występując przeciwko własnemu społeczeństwu. Jeśli więc dojdzie do drugiego referendum, Irlandczycy znów zagłosują na nie, choćby po to, by ukarać rząd. To będzie koniec politycznej kariery Cowena. Premier dobrze sobie z tego zdaje sprawę. Dlatego nie wierzę, by był gotów podjąć ryzyko. Całe to gadanie o drugim referendum jest zwyczajnym mydleniem oczu. Irlandzki rząd nie podejmie w tej sprawie żadnych wiążących decyzji przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w czerwcu. A do tej pory może się wiele wydarzyć...
[b]Liczy pan na to, że sprawę traktatu rozstrzygną wybory do Parlamentu Europejskiego?[/b]
Chciałbym, aby wybory do Parlamentu Europejskiego stały się plebiscytem w sprawie traktatu. Ani Polacy, ani Francuzi, ani Czesi nie mieli referendum, w którym mogliby ocenić traktat lizboński. My, Irlandczycy, mamy za to głosować dwa razy. To jakiś absurd. Każdy Europejczyk powinien mieć prawo wyrażenia swojej opinii na temat dalszej integracji politycznej Unii. Rozwiązaniem jest więc połączenie tej kwestii z wyborami do parlamentu UE. Jestem niesłychanie wdzięczny polskiemu prezydentowi, że nie podpisał traktatu. Jest jedynym politykiem w Europie, który szanuje obowiązującą zasadę jednomyślności. Jako jedyny rozumie, że jeśli jeden kraj odrzuca traktat, to kończy się dyskusja. Unia Europejska musi przestrzegać własnych reguł. Traktat, aby wejść w życie, musi być przyjęty przez wszystkie kraje Unii. Przestańmy oszukiwać ludzi. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy również o tym wie, lecz nie przestrzega zasad demokracji. Nie chce wysłuchać własnego narodu, nie słucha narodu irlandzkiego.