Tajemnica śmierci księdza Jerzego

Ćwierć wieku po najgłośniejszym mordzie w PRL

Publikacja: 19.01.2009 15:34

Ksiądz Jerzy Popiełuszko – oddany wiernym kapłan i wrażliwy człowiek

Ksiądz Jerzy Popiełuszko – oddany wiernym kapłan i wrażliwy człowiek

Foto: IPN

Red

Kto naprawdę zabił księdza Jerzego Popiełuszkę? Dlaczego? Na razie nie wiemy, jak było, nim ksiądz zginął. Wiemy za to, co stało się po jego śmierci. Te ułamkowe informacje przekazują nam wiele o jej sprawcach.

W 2002 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił szefa Służby Bezpieczeństwa gen. Władysława Ciastonia od zarzutu pomocy w zabójstwie księdza, uniewinnił go także od innych zarzutów związanych z działaniami przeciw księżom Jerzemu i Bardeckiemu oraz jego wcześniejszą ubecką działalnością. W tym czasie pojawiła się w „Super Expressie” informacja z toczącego się śledztwa w oddziałowej komisji IPN w Lublinie o świadkach, którzy widzieć mieli, jak 25 października 1983 r. (a więc już po ustalonej dacie śmierci księdza, gdy Piotrowski i towarzysze byli za kratkami) nieznani mężczyźni wrzucali do wody na tamie we Włocławku duży pakunek przypominający ciało ludzkie.

[srodtytul]Kto zabił[/srodtytul]

Wątpliwości pojawiły się wcześniej, jeszcze zanim rozpoczął się proces toruński, w jakim skazano tych, którzy księdza uprowadzili. Wydobyte z zalewu po kilku (kilkunastu) dniach zwłoki były zmasakrowane, widzieli to wszyscy ci, którzy mieli okazję oglądać wystawione ciało na katafalku bądź jego zdjęcia. Opinia biegłych mówiła zaś, że są to zmiany spowodowane rozkładem ciała w wodzie. Kolejne wątpliwości dotyczą jedynego świadka zbrodni, kierowcy księdza, Waldemara Chrostowskiego. Jak był w stanie wyskoczyć z pędzącego z prędkością 100 km/godz. samochodu, nie odnieść żadnych poważniejszych obrażeń i uciec przed mordercami? Czemu go nie ścigali?

Informacje o tajemniczych wydarzeniach na włocławskiej tamie po śmierci księdza miały być znane już wtedy. Czy chodziło (i chodzi) o celową dezinformację? Faktem za to są dziwne okoliczności śmiertelnego wypadku 30 listopada 1984 funkcjonariuszy MSW, którzy zbierali materiały dotyczące zabójstwa księdza.

Sensacyjne wątki pojawiły się ostatnio w artykule tygodnika „Wprost” (a także w książce Wojciecha Sumlińskiego), gdzie postawiono śmiałą tezę, że skazani za morderstwo księdza oficerowie byli tylko kozłami ofiarnymi, przyznając się na rozkaz do niepopełnionej zbrodni. Na łamach „Gazety Polskiej” jako pewnik podano, że mordu dokonano na rozkaz KGB, gdyż ksiądz nie chciał zostać konfidentem SB w Rzymie.

Nie dysponuję żadnym nowym materiałem dowodowym, nie znam także materiału zgromadzonego w kolejnych, czterech już, śledztwach prokuratorskich. Przedstawię jednak hipotezy dotyczące przyczyn zbrodni.

[srodtytul]Motywy „osobiste”[/srodtytul]

1) Po ucieczce Waldemara Chrostowskiego sprawców ogarnęła panika – wedle opinii Grzegorza Piotrowskiego – zabili więc niejako ze strachu. Zbrodnia była jednak zaplanowana wcześniej w różnych wariantach, które jednak nie wypaliły.

2) Zbrodnia stanowiła efekt osobistych porachunków Piotrowskiego – to wersja propagandowa, lansowana na procesie.

3) Piotrowski pragnął popisać się przed przełożonymi. W tak scentralizowanej machinie, jaką było komunistyczne MSW, było to jednak niemożliwe. Procedury podejmowania najprostszych działań, jak choćby opuszczenie budynku w godzinach pracy, były bardzo rygorystyczne.

4) Wersja pokrewna mówi, że zabójstwo w istocie było wynikiem niezrozumienia rozkazów przez podwładnych, którzy „przesadzili” ze swą gorliwością. Język używany w rozmowach służbowych czy prywatnych pełen był niedomówień jak w mafii. Powstała w 1973 r. w MSW grupa „D” (dezintegracja) była centralną strukturą, tu ogniskowały się „działania specjalne” wobec Kościoła (gwałty, podpalenia, rabunki, próby zabójstw). Funkcjonariusze grupy „D” (Wydział VI departamentu IV MSW do 1984 r.), otrzymywali polecenia bezpośrednio od dyrektora Departamentu, ówcześnie gen. Zenona Płatka, a po wykonaniu zadania niszczyli dokumenty. Wszystko było jednak planowane, a sprawozdania otrzymywali najwyżsi dygnitarze PZPR. Wersja ta jest więc nierealna.

5) Śmierć duchownego była prowokacją „betonu partyjnego”, do którego zaliczać się miał gen. Mirosław Milewski, zagrożony ujawnieniem kryminalnej afery „Żelazo”. Dążył on w ten sposób do osłabienia „reformatorów” i zmiany ministra spraw wewnętrznych wywodzącego się z konkurencyjnych służb wojskowych – Kiszczaka. Wersja taka odpowiadająca ówczesnemu kierownictwu MSW i partii, zwłaszcza Kiszczakowi i Jaruzelskiemu, miała posmak starej śpiewki. Już po procesie toruńskim dyrektor Urzędu do spraw Wyznań Adam Łopatka szantażował sekretarza episkopatu biskupa Bronisława Dąbrowskiego, by hierarchowie własnymi rękoma uciszyli niepokornych duchownych, bo jeśli będą oni wraz z ekstremą atakowali rządzących i sąsiadów, to: „do władzy w Polsce dojdą ludzie typu Piotrowskiego albo obcy. Sprowadzicie na nas i na siebie biedę, z której nie będzie wyjścia”.

6) Istnieje inna odmiana tego wątku. Sprawcy mogli działać z poręki Milewskiego, chcącego przez prowokację „utrącić” rywali. Co jednak z wcześniejszym, nieudanym zamachem na życie księdza w czasie podróży samochodem, jakiego dokonał Piotrowski? Pasażerowie przeżyli dzięki refleksowi kierowcy, który miast zwolnić, skierował auto wprost na wyskakującego z kamieniem na drogę mężczyznę. Funkcjonariusze SB byli kontrolowani, ich ofiary i ich otoczenie tym bardziej. I po takim wydarzeniu Kiszczak, mający ponadto do dyspozycji służby wojskowe, nie rozciągnął wzmożonej kontroli nad własnymi ludźmi? A może otoczenie gen. Jaruzelskiego z zadowoleniem przyglądało się działaniom „konkurencji”, która pogrążała się sama. To prosto tłumaczy zatrzymanie bezpośrednich sprawców zabójstwa i ich publiczne osądzenie. Nie wyklucza też „inspiracji” sowieckiej.

[srodtytul]Motywy „obce”[/srodtytul]

1) Wątek „sowiecki” pojawił się już w śledztwie: płk Adam Pietruszka (zastępca dyrektora Departamentu IV MSW) z gen. Zenonem Płatkiem usiłowali zrzucić winę na KGB, z czego wycofali się po jakimś czasie.

2) Inna hipoteza mówi, że przewidywany wyjazd księdza do Rzymu na studia spowodował złożenie mu propozycji współpracy agenturalnej z SB – ksiądz odmówił i groźba ujawnienia spowodowała zabójstwo. Inspirować mieli Rosjanie. Jednak znane instrukcje UB i SB dotyczące werbowania agentów zakładały, że podobne propozycje nie były aktem jednorazowym, ale długim procesem. W jego trakcie z dużą ostrożnością traktowano duchownych, częstokroć zadowalając się ustną obietnicą współpracy, bez podpisywania jakichkolwiek dokumentów.

3) Pojawiły się głosy, że Piotrowski mógł odwiedzić w Bydgoszczy bazę wojsk sowieckich; rezydent KGB w MSW był jego częstym rozmówcą; „Izwiestia” poświęciły księdzu specjalny artykuł, co rzadko zdarzało się prasie sowieckiej, jeśli chodzi o polskich kapłanów; zakład prowadzący badania kryminalistyczne był „w zainteresowaniu” KGB. Te wszystkie informacje wzmacniają oczywiście wątek sowiecki, nie przekreślając pozostałych możliwości.

[srodtytul]Śmierć jako pretekst[/srodtytul]

1) Ksiądz musiał zginąć, bowiem planowano długofalowo spiralę represji albo rozmowy z „konstruktywną” opozycją, do jakich doszło później przy Okrągłym Stole. Śmierć księdza, szybkie złapanie i osądzenie sprawców miały uwiarygodnić rządzącą ekipę. O prowokacji, na jaką mogło wskazywać pozostawienie orzełka milicyjnego w miejscu zbrodni, mówili już oskarżyciele podczas procesu toruńskiego. Tajemnicza jest nadal ucieczka Waldemara Chrostowskiego.

Pomysł tyle ciekawy, co karkołomny. Gorbaczow nie wprowadzał jeszcze pierestrojki, a jeśli nawet o niej myślał, to nadal przykręcał śrubę, zwłaszcza na odcinku walki z religią. Załóżmy jednak, że wtedy, na jesieni 1984 r., Polska mogła być takim poligonem doświadczalnym. Śmierć księdza, złapanie zabójców (porywaczy), odnalezienie ciała dokonały się w ciągu 12 dni. Potem, w zależności od badanych na bieżąco nastrojów „społeczeństwa”, miało się rozstrzygnąć, który z tych dwóch planów zostanie przyjęty.

2) Najbardziej prawdopodobna z hipotez mówi o prowokacji – morderstwie na rozkaz „z góry” (Biuro Polityczne, otoczenie gen. Jaruzelskiego itd.) w celu nakręcenia spirali represji i sterroryzowania opozycji i Kościoła. Wydanie podobnych rozkazów potwierdzili Piotrowski i Chmielewski, nie podając jednak nazwisk.

[srodtytul]Śmierć wykorzystana[/srodtytul]

Płk Pietruszka mówił Piotrowskiemu o księdzu: „Takiego łotra tylko ziemia może wyprostować”. Niewiele odbiegał stylistyką wypowiedzi od premiera Jaruzelskiego czy rzecznika rządu Urbana. W 1984 r., po śmierci księdza, Jaruzelski mówił na posiedzeniu rządu, że jest około 3/5 duchownych aktywnych „antysocjalistycznie”, potem zadawał retoryczne pytania, ilu z nich można zamknąć, i odpowiadał po stwierdzeniu, że można: „… posadzić dziesięciu? Może możemy. [...] Towarzysze, nam znacznie wygodniej jest prać potem jakiegoś takiego księdza Jancarza…, pokazując obok [innego księdza – pozytywnego] – … to jest wzór postawy obywatelskiej. [...] stereotyp nieskazitelnego Popiełuszki niełatwo będzie utrzymać. On jest męczennikiem nie za wiarę, ale za politykę, za sianie nienawiści [...]”.

Osoby przywołane były przez premiera nieprzypadkowo – później Kiszczak rekomendował arcybiskupowi Dąbrowskiemu wymienionego „księdza pozytywnego” – pszczelarza, kandydata na posła do Sejmu PRL, a ks. Kazimierz Jancarz, wikariusz w Krakowie-Mistrzejowicach, organizował msze św. za ojczyznę, które sprawował wcześniej ks. Jerzy Popiełuszko.

Listy niewygodnych dla władz księży pojawiały się na biurkach przywódców partii co najmniej od 1948 r. do lat 80. Kwestia odpowiedzialności politycznej i moralnej oraz przyzwolenia – na owe zabójstwa dokonywane przez bezpiekę – ze strony przywódców partii nie budzi więc wątpliwości.

Podczas procesu toruńskiego prokurator Leszek Pietrasiński wystąpił z przemową przeciwko ofiarom i Kościołowi katolickiemu in toto. Komentował to Waldemar Chrostowski: „Piotrowski i jego wspólnicy dokonali zbrodni potajemnie, prokurator zniesławia Jerzego na oczach całej sali, wobec wszystkich”. Mowę Pietrasińskiego komentowano na forum Sekretariatu KC PZPR w 1985 r. jako skuteczne demaskowanie antysocjalistycznej polityki Kościoła.

Podobne argumenty pojawiły się po zamordowaniu w 1989 r. księży Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca, Sylwestra Zycha. Ów brak umiaru, poczucia zdrowego rozsądku u sprawców zbrodni oraz ich protektorów pozwala na jednej płaszczyźnie rozpatrywać tajne działania o charakterze dezinformacji z jawnymi, propagandowymi oskarżeniami pod adresem ofiar zbrodni. To, że sprawcy, inspiratorzy zabójstw usiłowali obrócić na swoją korzyść owe zbrodnie, nie budzi zdziwienia. Czemu jednak tak głupio? Owa propaganda skierowana była przede wszystkim do „aparatu”: SB i MO, kadry WP, członków i funkcjonariuszy PZPR. Autorzy tych działań byli podobnie prymitywni jak ich odbiorcy.

[srodtytul]Śmierć tajemnicza[/srodtytul]

Za uczynione zło niewątpliwie winę ponoszą sprawcy porwania i zamordowania księdza. Winę moralną i polityczną ponoszą zarówno mocodawcy, jak i wykonawcy czynu. Wszyscy, którzy tworzyli atmosferę sprzyjającą zbrodni, jak – cytowany przez Jaruzelskiego – Urban, mentor Piotrowskiego. Normalny człowiek staje przerażony przy zwłokach księdza. O to chodziło, dosłownie i symbolicznie (zmiażdżony język, nie będzie „szczekał”). Podobnie jak zabójcom św. Andrzeja Boboli (XVII w.), którzy oprawili jezuitę na haku rzeźnickim jak świnię. Jak mordercom ks. Jana Szczepańskiego z Brzeźnicy Bychawskiej, któremu w sierpniową noc 1948 r. związanemu i bitemu funkcjonariusze UB zerwali paznokcie rąk i nóg, wydłubali oczy, wycięli język i genitalia, przestrzelili głowę i utopili w Wieprzu.

Czy jednak tylko o ów strach, tremor, chodziło? Myślę, że przyczyna tkwi głębiej, właśnie w owej niedocieczonej, niezbadanej tajemnicy zła.

[ramka][b]Wystawy[/b]

? Wystawa IPN „Sługa Boży ks. Jerzy Popiełuszko (1947 – 1984)” będzie eksponowana w lutym w gimnazjum w Perlejewie.

? Wystawa IPN „Ostatnia droga ks. Jerzego Popiełuszki w fotografii Artura Radeckiego” jest prezentowana od 18 stycznia 2009r. w Domu Kultury w Łapach. Portal

Instytut Pamięci Narodowej oraz Narodowe Centrum Kultury, już wkrótce, na początku lutego 2009 r. uruchamiają portal edukacyjny [link=http://]www.popieluszko.pl[/link].[/ramka]

Kto naprawdę zabił księdza Jerzego Popiełuszkę? Dlaczego? Na razie nie wiemy, jak było, nim ksiądz zginął. Wiemy za to, co stało się po jego śmierci. Te ułamkowe informacje przekazują nam wiele o jej sprawcach.

W 2002 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił szefa Służby Bezpieczeństwa gen. Władysława Ciastonia od zarzutu pomocy w zabójstwie księdza, uniewinnił go także od innych zarzutów związanych z działaniami przeciw księżom Jerzemu i Bardeckiemu oraz jego wcześniejszą ubecką działalnością. W tym czasie pojawiła się w „Super Expressie” informacja z toczącego się śledztwa w oddziałowej komisji IPN w Lublinie o świadkach, którzy widzieć mieli, jak 25 października 1983 r. (a więc już po ustalonej dacie śmierci księdza, gdy Piotrowski i towarzysze byli za kratkami) nieznani mężczyźni wrzucali do wody na tamie we Włocławku duży pakunek przypominający ciało ludzkie.

Pozostało 92% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!