Nie wystarczy mianować ważnego wysłannika

- Jesteśmy w stanie wpływać na politykę w Gazie mniej więcej tak samo jak na politykę w Teheranie - twierdzi politolog Aaron David Miller.

Publikacja: 02.02.2009 07:55

[b]Rz: Już w pierwszych dniach prezydentury Barack Obama rozpoczął bliskowschodnią ofensywę. Mianował na wysłannika George’a Mitchella, zadzwonił do przywódców zaangażowanych w konflikt izraelsko-palestyński, udzielił wywiadu arabskiej telewizji. Na ile ważne są te gesty?[/b]

[b]Aaron David Miller:[/b] Są ważne, ale nie jestem pewien, czy o czymkolwiek przesądzają. Nie mam pewności, czy świadczą one o tym, że prezydent jest gotów naprawdę wiele zainwestować w tę sprawę. Bez wątpienia leży ona prezydentowi Obamie na sercu, ale trzeba pamiętać, że ma na razie na głowie największy kryzys gospodarczy i finansowy od czasu wielkiej depresji. Sprawy krajowe będą pochłaniać większość jego uwagi i czasu. Niejako w międzyczasie musi zajmować się resztą świata. To prawda, ma bardzo zdolną sekretarz stanu, oboje mianowali też dwóch wysłanników (Richarda Holbrooke’a do Afganistanu i Pakistanu oraz George’a Mitchella na Bliski Wschód), którzy sami mogliby być sekretarzami stanu. Można stwierdzić, że Obama zmienił kierunek i intencje w porównaniu z poprzednią administracją. Stworzył tym samym nowy proces polityczny, podpierając go bardzo zdecydowaną retoryką.

Nie znaczy to jednak jeszcze, że prezydent jest rzeczywiście gotów na podjęcie trudnych decyzji, gdy takie przed nim staną. Będziemy wiedzieć więcej dopiero po wyborach w Izraelu i po utworzeniu nowego izraelskiego rządu, najprawdopodobniej pod koniec marca.

[b]Jakie będą najtrudniejsze decyzje? [/b]

Na przykład, czy jeśli już dojdzie do negocjacji, USA będą potrafiły zaprezentować rozwiązania, które każą obu stronom – izraelskiej i palestyńskiej – wyjść daleko poza to, na co dotąd się zgadzały. Taką trudną decyzją byłaby szczera rozmowa z Izraelem o żydowskich osadnikach lub powiedzenie państwom arabskim: jeśli Ameryka ma się w to naprawdę zaangażować, to wy też musicie. Jeszcze innym trudnym zadaniem jest rozmawianie z Palestyńczykami, jak ich zjednoczyć, bo bez tego dojście do porozumienia z Izraelem jest niemożliwe. To obecnie jest największe wyzwanie: po stronie palestyńskiej mamy obecnie dwie ideologie, dwie partie, dwie armie, dwa ruchy społeczne. Tak się nie da rządzić. Władza musi mieć monopol na siły zbrojne w obrębie społeczeństwa, którym rządzi. Dobrze jest wygłaszać przemówienia, mianować wysłanników tego kalibru co Mitchell, ale w końcu trzeba się zmierzyć z twardą rzeczywistością.

[b]Rzeczywistością, której główne problemy, takie jak podział w obozie palestyńskim, pozostają w dużej mierze poza wpływem Waszyngtonu... [/b]

Zgadza się. Jesteśmy w stanie wpływać na politykę w Gazie mniej więcej tak samo jak na politykę w Teheranie.

[b]Jednym z ważnych graczy w tym konflikcie jest Hamas? Czy Obama może w którymś momencie podjąć bezpośredni dialog z Hamasem? [/b]

To absolutnie niemożliwe. Po pierwsze, nadszarpnęłoby to pozycję prezydenta Mahmuda Abbasa, a obecnej amerykańskiej administracji będzie tak jak poprzedniej zależeć na jej wzmocnieniu. Po drugie, doprowadziłoby to Izraelczyków do szału. Po trzecie, oznaczałoby to poważne kłopoty dla Obamy na scenie krajowej.

[b]Wiadomo, że ważnym sponsorem Hamasu jest Iran. Czy rozpoczęcie dialogu z Teheranem mogłoby pozytywnie wpłynąć na proces pokojowy? [/b]

Kwestia irańska musi być wpisana w każdą strategię przyjętą przez USA wobec konfliktu bliskowschodniego. Bez tego będzie w ręku jeszcze mniej kart niż obecnie. Oczywiście nie liczyłbym na cuda, ale angażowanie Iranu, choćby stworzenie wizji porozumienia, może pomóc. Obama, jak się wydaje, ma zamiar podjąć taką próbę. To, czy uda mu się wpłynąć na zachowanie Iranu, to już inna kwestia.

[ramka][b]Aaron David Miller[/b], politolog Ośrodka Woodrowa Wilsona w Waszyngtonie, autor czterech książek o Bliskim Wschodzie, były ekspert Departamentu Stanu USA ds. negocjacji izraelsko-palestyńskich.[/ramka]

[b]Rz: Już w pierwszych dniach prezydentury Barack Obama rozpoczął bliskowschodnią ofensywę. Mianował na wysłannika George’a Mitchella, zadzwonił do przywódców zaangażowanych w konflikt izraelsko-palestyński, udzielił wywiadu arabskiej telewizji. Na ile ważne są te gesty?[/b]

[b]Aaron David Miller:[/b] Są ważne, ale nie jestem pewien, czy o czymkolwiek przesądzają. Nie mam pewności, czy świadczą one o tym, że prezydent jest gotów naprawdę wiele zainwestować w tę sprawę. Bez wątpienia leży ona prezydentowi Obamie na sercu, ale trzeba pamiętać, że ma na razie na głowie największy kryzys gospodarczy i finansowy od czasu wielkiej depresji. Sprawy krajowe będą pochłaniać większość jego uwagi i czasu. Niejako w międzyczasie musi zajmować się resztą świata. To prawda, ma bardzo zdolną sekretarz stanu, oboje mianowali też dwóch wysłanników (Richarda Holbrooke’a do Afganistanu i Pakistanu oraz George’a Mitchella na Bliski Wschód), którzy sami mogliby być sekretarzami stanu. Można stwierdzić, że Obama zmienił kierunek i intencje w porównaniu z poprzednią administracją. Stworzył tym samym nowy proces polityczny, podpierając go bardzo zdecydowaną retoryką.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!