[b]Rz: W końcu, po wcześniejszych nominacjach, otrzymał pan Nagrodę im. Giedroycia. Co pan czuje? [/b]
[b]Zygmunt Berdychowski:[/b] Ogromną radość i dumę. Znalazłem się w niezwykle szacownym gronie laureatów. Nazwisko redaktora Jerzego Giedroycia oraz prestiż kapituły nagrody jego imienia powodują, że to wyróżnienie jest dla mnie ukoronowaniem dwóch dekad pracy, nie tylko przy organizowaniu Forum Ekonomicznego, ale również szerzej – pracy na rzecz dialogu z naszymi wschodnimi sąsiadami. To także uhonorowanie pewnego sposobu myślenia o budowie pozycji Polski w Europie.
[b] Teraz jest trudniej niż na początku lat 90.? [/b]
Trudno w polityce międzynarodowej w prosty sposób porównywać to, co jest naszym udziałem obecnie, z tym, co było na początku lat 90., kiedy kształtowały się wizje polskiej obecności w polityce europejskiej. Wtedy byliśmy bardziej spontaniczni, mniej kalkulowaliśmy, nie obciążały nas żadne zobowiązania czy układy. Porwani emocjami Polacy stworzyli fundament nowego politycznego postrzegania tej części Europy. Dziś pragmatyczna „polityka konkretu” pozbawia nas wielkich celów, wyzuwa nas z marzeń. Jak aptekarze odmierzamy, aby dawać innym tylko tyle, ile sami dostaniemy. W Polsce już w okresie międzywojnia ścierały się dwie wizje myślenia o Wschodzie. Według mnie obecnie w naszym stosunku do wschodnich sąsiadów mamy deficyt romantyzmu.
[b]Romantyzm jest potrzebny w czasach dzikiego kapitalizmu? [/b]