[b]Konwencja haska nakazuje oddanie dziecka, uprowadzonego przez jednego z rodziców za granicę, drugiemu rodzicowi. Tymczasem gdy polskie sądy tak orzekają pojawiają się zarzuty o pobieżnym traktowaniu sprawy czy braku ochrony polskich dzieci.
dr Piotr Mostowik:[/b] Jeśli pojawiają się bulwersujące sprawy, to nie jest to kwestia złej konwencji, tylko tego jak funkcjonuje jej interpretacja. Konwencja służy temu, by nie wyrywać dziecka ze środowiska rówieśniczego ani bezprawnie uniemożliwiać kontaktu z jednym z rodziców. Jeśli rzeczywiście doszło do sprzecznego z prawem wywiezienia dziecka za granicę, sąd musi wydać decyzję o powrocie do kraju, w którym dziecko mieszkało. To sąd państwa, z którego zostało wywiezione, ma kompetencje do merytorycznego rozpoznania sprawy opieki lub kontaktów z dzieckiem.
[b] Nie ma wyjątków? [/b]
Są. Konwencja zastrzega np., że można wyjątkowo odmówić wydania dziecka, jeśli powrót naraziłby je na poważną szkodę psychiczną lub fizyczną albo drugi rodzic nie wykonywałby opieki. I tutaj między rodzicami dochodzić będzie do „walki na noże“. Ten, kto wywiózł dziecko będzie za wszelką cenę udowadniał, że takie okoliczności zachodzą. Jeśli rzeczywiście tak jest, to trzeba mieć na to solidne dowody. Przy szerokim interpretowaniu wyjątków zasadniczy mechanizm przewidziany w konwencji przestałby działać.
[b]Nie można od razu rozstrzygnąć z kim ma zostać dziecko? [/b]