– Prokuratura nie ma dowodów wywierania nacisku na pilotów Tu-154 – stwierdził prokurator generalny Andrzej Seremet w RMF FM.
Dodał, że nie ma też dowodów na to, by na Okęciu przed wylotem prezydenckiego samolotu do Smoleńska miało dojść do kłótni między dowódcą Sił Powietrznych gen. Andrzejem Błasikiem a kapitanem Arkadiuszem Protasiukiem. Potwierdził, że prokuratura bada film z kamery przemysłowej na Okęciu, która miała rzekomo zarejestrować scenę kłótni, ale do tej pory nie natrafiono nawet na moment, w którym obaj panowie by rozmawiali.
– Film jest obszerny. To ok. 90 godzin nagrania. Jest to sam obraz, bez dźwięku Prokuratorzy obejrzeli do tej pory mniej więcej połowę – mówi "Rz" płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej. – Jakość nagrania jest słaba, co dodatkowo utrudnia analizę.
Jak wynika z informacji "Rz", faktu kłótni nie potwierdzają też zeznający w prokuraturze świadkowie, m.in. oficerowie BOR i obsługa lotniska. Podczas pierwszych przesłuchań osób obecnych na lotnisku przed wylotem Tu-154 nikt nie wspomniał o takim zdarzeniu. Po pojawieniu się medialnych informacji o kłótni prokuratura ponownie zaczęła przesłuchiwać osoby, które mogą coś wiedzieć na ten temat. Do tej pory nikt z zeznających nie potwierdził, by słyszał spór gen. Błasika z kpt. Protasiukiem.
Medialne informacje
O rzekomej kłótni zrobiło się głośno pod koniec lutego. Wcześniej o tym, że taka sprzeczka miała mieć miejsce, wspominali autorzy książki "Ostatni lot" oraz "Gazeta Wyborcza". Ale dopiero po informacji TVN 24, że sprzeczkę utrwaliła kamera przemysłowa na lotnisku, wybuchła medialna wrzawa. Telewizja informowała, że pilot nie chciał lecieć z powodu niepewnych prognoz pogody nad Smoleńskiem. Generał Błasik miał mu udzielić reprymendy, używając wulgarnych słów. To rzekomo przez kłótnię, która przeniosła się aż do trapu samolotu, prezydenta powitał generał, a nie pilot.