Jak podają arabskie media, jeden z siedmiu synów libijskiego dyktatora Chamis Kaddafi zginął w samobójczym zamachu na rezydencję rodziny w Trypolisie. Według portalu Ennahar jeden z pilotów sił zbrojnych, zamiast bombardować rebeliantów, skierował swoją maszynę na Bab al Aziziję – bazę wojskową, w której mieszka libijski przywódca. W eksplozji zginęło – według tych doniesień – około 30 osób. Ciężko poparzonego Chamisa odwieziono do szpitala w Trypolisie, gdzie zmarł. Władze zaprzeczają tym informacjom.
31-letni Chamis cieszył się dużym zaufaniem ojca, który powierzył mu dowództwo elitarnej 32. Brygady armii libijskiej. Po wybuchu rewolty brygada była kierowana do najbardziej zapalnych punktów w kraju, brutalnie tłumiąc wystąpienia przeciw reżimowi.
Dylematy liberała
O ile Chamis trzymał – czy też trzyma – kij, o tyle marchewkę pokazuje dr Saif al Islam Kaddafi, syn uznawany za lidera reformatorskiego skrzydła reżimu w Trypolisie. Saif, wskazywany jako potencjalny następca ojca, regularnie pokazuje się w telewizji, obiecując Libijczykom reformy, podwyżki płac, nowe zasiłki i bonusy od rządu.
Ten 38-latek wiele podróżował po świecie, a w prestiżowej London School of Economics (LSE) obronił pracę doktorską na temat „roli społeczeństwa obywatelskiego w demokratyzacji kraju". Doug Flahaut, kolega Saifa ze studiów, stara się go zrozumieć. „Oglądając jego przemówienie, dostrzegłem rozsądnego Saifa z LSE, który szczerze pragnie zmian i postępu w Libii. Ale dostrzegłem też Saifa przerażonego, syna pułkownika Kaddafiego, który słusznie obawia się o swoje życie i czuje się w obowiązku dotrzymać wierności własnej rodzinie" – napisał.