Radni zapowiadają, że będą chcieli jeszcze bardziej zejść z ceny. – Ujawniając plany miasta, wasza gazeta wywalczyła już obniżkę podwyżki, a teraz my będziemy walczyć o dalszą obniżkę – stwierdza jeden z radnych SLD.
– Wpływy biletowe pozwalają pokryć 30 proc. kosztów funkcjonowania komunikacji. To jeden z niższych wskaźników w Europie – mówi prof. Wojciech Suchorzewski z Politechniki Warszawskiej. – Podwyżki są potrzebne, ale nie tej skali. To strzał w stopę, który może zniechęcić pasażerów do komunikacji miejskiej.
Parkuj, płać i jedź
To nie koniec niepopularnych ruchów. Jak się dowiedzieliśmy, pod dyktando ratusza ZTM wymyślił nawet, że wprowadzi nowe opłaty za korzystanie z parkingów Parkuj i Jedź. Jeśli ktoś chciałby zostawić tam samochód na całą dobę, będzie musiał zapłacić 100 zł. A jeśli nie odbierze auta na czas, za karę zapłaci za... całą następną dobę kolejne 100 zł.
Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz obiecywała, że jej rządy będą czasem promowania komunikacji miejskiej kosztem samochodów, a tymczasem kierowcy nie muszą obawiać się wzrostu cen za godzinę postoju w parkometrze. Ratusz twierdzi, że ma związane ręce, bo taryfy za płatne parkowanie ogranicza ustawa o drogach publicznych. Górna stawka za godzinę postoju wynosi tam 3 zł.
– To idiotyczny bubel prawny, który ośmiesza politykę transportową miasta. Nie może być tak, że łupi się pasażera komunikacji miejskiej, a nie sięga do kieszeni kierowcy – mówi Aleksander Buczyński z Zielonego Mazowsza. – Stawki za parkowanie ogranicza ustawa? Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz jest z rządzącej partii, więc może próbować ten zapis zmienić.
Stowarzyszenie Integracji Stołecznej Komunikacji przedstawiło listę posunięć, które mają przynieść ZTM dochody bez podnoszenia cen biletów. To m.in. uszczelnienie systemu biletowego i parkingowego (ściganie gapowiczów) i marszrutyzacja linii, czyli kres dublowania się np. metra i autobusów.