Białoruscy dysydenci złożyli wczoraj apel do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Piszą: „Wykonywanie reżimowych zleceń na inwigilację, bezpodstawne ściganie białostockiego ruchu demokratycznego przez polskich prokuratorów jest sytuacją absurdalną".

Organizatorem protestu był Andriej Żukowiec, który zbiegł do Polski w 1999 r., bo miało go zatrzymać KGB. W 2001 r. oskarżony przez białostocką prokuraturę o mało nie był wydalony na Białoruś. „Akt oskarżenia został oparty na dokumentach z Białorusi, które przełożyła para tłumaczy przysięgłych (...). Przekład roi się od przekłamań, których nie sposób uznać za błędy. Wszystkie zafałszowania działają na niekorzyść Żukowca. Nawet niepodpisane dokumenty w wersji tłumaczy uzyskują jego podpisy (...)" – napisał w „Rz" w 2008 r. Bronisław Wildstein. Został za to pozwany przez jednego z tłumaczy – Władysława Prochowicza. W obronie publicysty protestowali Białorusini. – Gratuluję im odwagi – mówi Wildstein.

Sprawę przeciw tłumaczce umorzono, a białostocki sąd prowadzi proces przeciw Żukowcowi. Protestujący żądali odsunięcia zamieszanych w  tego typu sprawy śledczych.

Prokuratura Generalna nie udzieliła nam komentarza.