– Przewodniczący komisji badającej katastrofę smoleńską, szef MSWiA Jerzy Miller ma determinację, aby raport (...) trafił do mnie w czerwcu – stwierdził we wtorek premier Donald Tusk.
Wcześniej szef rządu miał nadzieję na dużo szybszą publikację.
W styczniu rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) przedstawił swój raport i wyłączną winą za katastrofę Tu-154 10 kwietnia 2010 r. obarczył stronę polską. Opinia publiczna oczekiwała szybkiej reakcji. – Czujemy niedosyt – mówił o raporcie MAK Jerzy Miller. Kilka dni później na konferencji w Kancelarii Premiera komisja przedstawiła nagrania rozmów rosyjskich kontrolerów z 10 kwietnia, wskazując ich błędy. Wydawało się, że szybko poznamy pełny raport.
Jeszcze w styczniu premier Tusk zapowiedział, że polski dokument ma być gotowy w lutym. Nie był.
"Prace nad raportem przeciągną się o co najmniej sześć tygodni" – ogłosiła komisja na początku lutego. Powodem była usterka w bliźniaczym Tu-154, na którym miał być wykonany eksperyment. Trzy eksperymenty lotnicze z wykorzystaniem Tu-154 wykonano w kwietniu.