Rok po uwięzieniu 5 sierpnia 2010 r. 700 metrów pod ziemią w kopalni miedzi w północnym Chile cudem uratowani górnicy radzą sobie różnie. 33 Chilijczykom wydobywanym po 69 dniach z rumowiska w świetle kamer kibicował w październiku zeszłego roku cały świat
Gdy wyszli na powierzchnię, wydawało się, że czeka ich dolce vita. Sypały się pieniądze, propozycje i zaproszenia. Chilijski milioner dał im po motocyklu i po 11 tys. dolarów. Rekordziści w ciągu roku odwiedzili 14 krajów. Spotkali się z papieżem, brali udział w telewizyjnych show w USA i Hiszpanii, obejrzeli w Anglii mecz Manchesteru United, odwiedzili Ziemię Świętą. Wkrótce jednak świat zaczął o nich zapominać i skończyły się pieniądze.
15 dziś nie ma pracy. Siedmiu najbardziej elokwentnych wygłasza prelekcje. Jak 57-letni Omar Reygadas, który uczy innych pracować w grupie. Trzech sprzedaje warzywa i owoce na ulicznych straganach, dwóch ma własne sklepiki.
Czterech odważyło się wrócić do kopalni. Większość nie wyobraża sobie, że znowu miałaby zjechać pod ziemię. Niektórzy panicznie się boją ciemności, przeraża ich samotność, źle się czują w ciasnych pomieszczeniach, dręczą ich straszne sny. Siedmiu nadal jest na zwolnieniach. – Do dziś mam problemy psychiczne, nie mogę spać, jestem zadłużony i bezrobotny – żalił się hiszpańskiej agencji EFE 25-letni Pedro Cortés, jeden z najmłodszych ocalonych. Źle układają mu się stosunki z bliskimi.
69 dni spędzonych pod ziemią nie zaowocowało wielkimi przyjaźniami. Przeszkodziła chyba zawiść – jedni potrafili wykorzystać swoje pięć minut, inni nie. Nie wszyscy wybiorą się dziś do kopalni San José na obchody rocznicy. Będzie prezydent Sabastian Pinera, który podczas akcji ratunkowej nie ruszał się spod kopalni i witał osobiście każdego z ocalonych górników. Ale zabraknie najbardziej medialnego z grupy 41-letniego Maria Sepúlvedy, który kręcił filmy wideo wysyłane specjalną rurą na powierzchnię. Sepúlveda należy do tych, którym się powiodło. Założył firmę konsultingową, doradza mu amerykańska agencja PR, wygłasza wykłady w Chile i za granicą, ma zajęcie na najbliższych parę miesięcy. Rozbudowuje dom w Santiago. – W sumie dobrze sobie poradziłem. Jestem tytanem pracy i wiem, że trzeba korzystać z okazji – mówił AFP.