Dzień po premierze Donaldzie Tusku w Polskę wyruszył prezes PiS Jarosław Kaczyński. I to od razu do jaskini lwa: Wielkopolski, gdzie tradycyjnie duże wpływy mają PO i lewica.
W Tursku (powiat pleszewski) Kaczyński odwiedził piekarnię należącą do kandydata PiS Czesława Szymoniaka. Przyglądał się wypiekowi chleba i gromił rząd za to, że nie ułatwia życia przedsiębiorcom. – Polacy są bardzo zaradni, ale cudów nie ma. Kiedy rosną ceny energii, gazu i paliwa, sytuacja tych, którzy zajmują się średnim i małym biznesem, jest bardzo trudna – podkreślał. Mówił o potrzebie ukrócenia nieuczciwej konkurencji ze strony wielkich przedsiębiorstw. Zapewniał, że PiS zmniejszy też liczbę instytucji przeprowadzających inspekcje u przedsiębiorców.
W Poznaniu prezes PiS spotkał się z dziennikarzami. A w stolicy do głosowania na Prawo i Sprawiedliwość namawiały młode kandydatki tej partii.
Gdy Kaczyński krążył po Wielkopolsce, premier prowadził kampanię na Mazowszu. Przed „tuskobusem" zjawił się w towarzystwie Roberta Korzeniowskiego, mistrza olimpijskiego w chodzie, który podkreślał, że popiera prosportowe inicjatywy rządu. – Będziemy dziś rozmawiać o inwestowaniu w polskie dzieci, żeby nie były bite, narażone na takie świństwa jak dopalacze, żeby miały gdzie grać w piłkę – wyliczał Tusk. – System nowoczesnej opieki nad polskim dzieckiem powoli wyłania się z naszych działań.
W Piastowie Tusk spotkał się z uczniami z Międzyszkolnego Klubu Sportowego Pivot i obejrzał dwa mecze. Imprezę zakłócili przeciwnicy rządu, którzy rozwiesili transparent „Dość kłamstw". W Żyrardowie premier rozmawiał z przedstawicielami organizacji pozarządowych.