Ignorancja feministek

W środowisku lewicowo-feministycznym panuje przekonanie, że trzeba wymóc moje usunięcie, bo to stanowisko powinien zajmować ktoś o lewicowych poglądach, kto będzie walczył o aborcję – podkreśla pełnomocnik rządu ds. równego traktowania w rozmowie z Kamilą Baranowską

Publikacja: 01.11.2011 17:13

Elżbieta Radziszewska

Elżbieta Radziszewska

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Podobno nie ma pani szans na pozostanie w rządzie. Niektórzy pani koledzy z Platformy twierdzą, że to przesądzone.

Elżbieta Radziszewska:

Jak sięgam pamięcią, to na wylocie byłam, zanim zostałam powołana. Mojego odwołania bardzo chcą lewicowe środowiska feministyczne i niektóre dziennikarki „Gazety Wyborczej", więc próbują wywrzeć na premiera nacisk w tej sprawie. Bardzo marzą o umeblowaniu rządu Donalda Tuska. Jestem osobą odpowiedzialną za walkę z dyskryminacją we wszystkich obszarach, a jest ich wiele. To jest nie tylko płeć i orientacja seksualna, ale także wiek, status rodzinny, światopogląd i wyznawana religia, niepełnosprawność, pochodzenie etniczne, narodowe. Do tej pory nie było osoby, która w sposób skonsolidowany w imieniu premiera pilnowałaby prac rządu w tym zakresie. Osoby, która dokonałaby monitoringu ustaw, rozporządzeń pod tym kątem. A feministki od pierwszego dnia nie kryły, że oczekują, iż będę pełnomocnikiem do spraw aborcji, antykoncepcji czy wychowania seksualnego. Teraz na lewicy nośne są dwa hasła: zdjąć krzyż i odwołać Radziszewską.

Nie boi się pani, że premier, który doskonale wyczuwa nastroje, stwierdzi, że wysoki wynik wyborczy Ruchu Palikota pokazuje, iż trzeba bardziej pokazać lewe skrzydło Platformy i pani stanowisko dostanie np. Bartosz Arłukowicz.

To będzie wyłącznie decyzja premiera, który powołując mnie na to stanowisko, miał świadomość, że to ciężka, mrówcza praca po 16 – 18 godzin na dobę i w każdy weekend. Poza tym wciąż pokutuje przeświadczenie, lansowane zresztą przez środowiska lewicowe, że wrażliwość społeczna jest ich domeną. A kto powiedział, że ona ma być przypisana wyłącznie lewicy? Nie ma takiej reguły. Każdy rząd musi wziąć odpowiedzialność za osoby słabsze. I to, że premier o tym mówi, nie znaczy, iż od razu promuje nurt lewicowy. Wrażliwość społeczna w XXI wieku musi być przypisana każdemu rządowi niezależnie od jego proweniencji politycznej.

Premier zapowiedział dyskusję nad ustawą o związkach partnerskich, Platforma wchłania kolejne lewicowe nazwiska. Wyraźnie widać skręt w lewo.

PO zawsze była partią środka. I zawsze miała silne skrzydła prawe i lewe, ale największy miała środek. Być może dotychczas brakowało wyrazistej części lewej i ten brak wypełnił Arłukowicz. Ale Platforma to także partia chadecka, a chadeckość nie oznacza bycia podnóżkiem jakiegokolwiek Kościoła, lecz pewne spojrzenie, którego elementem jest cała chrześcijańska tradycja w Europie.

 

Ale na tym „silnym" prawym skrzydle został tylko Jarosław Gowin. A premier Tusk uważa chyba raczej, że to obyczajowy liberalizm i antyklerykalizm są dziś w cenie.

Premier Tusk, mając kilkudziesięcioletnie doświadczenie w polityce i czteroletnie doświadczenie w rządzeniu, wie, że wewnątrz partii musi panować równowaga między lewym i prawym skrzydłem. Byłam jedną z kilku osób, które współtworzyły Platformę, i doskonale pamiętam, że jedną z przyczyn, dla których opuściliśmy Unię Wolności, był jej ostry skręt w lewo. Dlatego się nie obawiam, że Donald Tusk obetnie Platformie prawą nogę, jak mu radzi Janusz Palikot, i poprowadzi ją w lewo.

Posłowie Ryszard Kalisz z SLD i Robert Biedroń z Ruchu Palikota zapowiedzieli złożenie projektu ustawy o związkach partnerskich. Mówią, że liczą na poparcie przynajmniej części Platformy.

Ale przyznali, że poprzedni projekt w tej sprawie był niedobry i niekonstytucyjny. Trzeba być odpowiedzialnym ustawodawcą i nie patrzeć na szyldy, ale czytać to, co jest w ustawach. Dziś prawnicy zgodnie twierdzą, że są pewne wątpliwości prawne: jakie z ustawy będą wynikały przywileje i czy jakikolwiek inny podmiot poza małżeństwem te przywileje z punktu widzenia prawa i konstytucji może posiadać. Rzeczy, które wkraczają w sferę moralną, światopoglądową, wymagają poważnej dyskusji społecznej, nie wykrzykiwania haseł i biczowania kogokolwiek.

Krzyż powinien zniknąć z sali sejmowej?

Konstytucja mówi, że państwo powinno być świeckie, ale też gwarantuje każdemu wolność wyznawania i manifestowania swojej religii. Nie może być tak, że w przestrzeni publicznej nie ma miejsca dla ludzi wierzących manifestujących swoje wyznanie, dlatego że się to nie podoba tym, którzy nie wierzą. Przestrzeń publiczna ma być i dla jednych, i dla drugich. Poza tym, jeśli dla kogoś, kto nie wierzy, krzyż to wyłącznie dwa skrzyżowane kawałki drewna, nie niosące żadnej wartości, to nie rozumiem, dlaczego one tak przeszkadzają.

A nie za mało pani walczy o prawa kobiet? Przez ostatnie lata milczała pani w takich sprawach, jak: zrównanie zarobków kobiet i mężczyzn, ustawa kwotowa, aborcja, antykoncepcja czy in vitro.

Tłumaczę to od trzech i pół roku i mogę powtórzyć jeszcze raz, że na brak myślenia czy lenistwo lekarstwa nie ma, bo gdyby było, to każdej z tych pań, które tak mówią czy piszą, dawałabym receptę na zastrzyk, który rozświetliłby im umysły. Po raz kolejny także powiem, że aborcja, antykoncepcja to są kwestie, które leżą w gestii ministra zdrowia, a nie mojej. Owszem, one dotyczą kobiet, ale nie są związane z walką z dyskryminacją. Ale jeśli ktoś mówi, że ja się nie zajmuję równouprawnieniem kobiet na rynku pracy, to jest to kłamstwo. To, że weszły odpowiednie przepisy prawa w tej materii i że wypełniamy zobowiązania wynikające z prawa europejskiego – to moja zasługa. Zmieniliśmy prawo dotyczące młodych kobiet, robiących karierę naukową czy robiących specjalizacje w medycynie. Dzięki temu kobiety nie muszą wybierać: dziecko albo kariera naukowa. To właśnie ta znienawidzona, konserwatywna Radziszewska zleciła szerokie badania społeczne dotyczące dyskryminacji (także grupy LGBT) po to, aby stworzyć strategię i rządowy program na rzecz równego traktowania. Po raz pierwszy w Polsce. To są konkrety.

To dlaczego feministki zarzucają pani bierność? Z niewiedzy czy złej woli?

I niewiedzy, i skrajnie ideologicznego spojrzenia na sprawę. W środowisku lewicowo-feministycznym panuje przekonanie, że trzeba uderzyć w Radziszewską, udając, że się nie widzi, co ona robi. Trzeba wymóc jej usunięcie, bo to stanowisko powinien zajmować ktoś o lewicowych poglądach, kto będzie walczył o kwestie aborcji. Przy czym niewiedza jest ogromna, bo jak przeczytałam kilka dni temu w „Gazecie Wyborczej" tekst pani Katarzyny Kądzieli, działaczki Partii Kobiet, to się załamałam. Takiej ignorancji dawno nie widziałam. Kilka dni później pojawił się tekst posłanki z Ruchu Palikota Wandy Nowickiej. O czym? Oczywiście o tym, nic nie robię i nic nie rozumiem. Jest jednak małe światełko w tym ciemnym feministycznym tunelu, bo napisała: „(...) min. Radziszewska w ostatnim czasie podjęła parę ważnych kwestii, jak przemoc kobiet wobec kobiet (...)". Jedno słowo „za" przy 100 „przeciw" to i tak dla tego środowiska ogromny postęp.

Chodzi o tekst, w którym pada zapowiedź, że jeśli zostanie pani pełnomocnikiem ds. równego traktowania na kolejną kadencję, to feministki wyjdą na ulice i pod Kancelarią Premiera będą krzyczeć: „Radziszewska musi odejść"?

Takie dwie manifestacje już się odbyły. Przychodziło na nie dziesięciu dziennikarzy i pięć feministek pod wodzą pani Kądzieli i waliły w garnki. Mogę im nawet kupić namiot (taki przenośny jak z Krakowskiego Przedmieścia), żeby maszerowały od Sejmu do Kancelarii Premiera, tam i z powrotem siedem dni w tygodniu, cztery tygodnie w miesiącu, wznosząc bojowe okrzyki i łomocząc w garnki... Garnki też im kupię...

W nowym parlamencie będzie 110 posłanek, czyli 23 proc. To dobry wynik?

To o 3 proc. więcej niż w ostatniej kadencji. Ale w ogóle to wynik marny i nie mógł być inny, bo kwota czy parytet jako przymus ustawowy bez innych działań są nieskuteczne. Skuteczny jest model skandynawski, gdzie partie działają według wewnętrznego zobowiązania, że będą dbać o to, by kobiet w polityce było jak najwięcej. W efekcie w tamtejszych parlamentach jest prawie 50 proc. kobiet. Najlepszym dowodem na to, że parytet i system suwakowy (czyli naprzemienne umieszczanie na liście mężczyzn i kobiet) są nieskuteczne, jest wspomniana pani Kądziela, która rok temu kandydowała do rady miasta z pierwszego miejsca na liście i przegrała z mężczyzną, który był za nią. Sama obecność kobiety na liście nie daje jej gwarancji wejścia do polityki. Panie Fedak i Kierzkowska z PSL też były pierwsze na liście i do Sejmu nie weszły. Metoda, którą proponują feministki, się nie sprawdza. Potrzebne są działania, które sprawią, że partie będą naprawdę promować kobiety.

Bojkotuje pani Kongres Kobiet?

Nie bojkotuję. Tylko ponieważ jest on zideologizowany, to organizatorki od początku traktowały mnie jako wroga nr 1. Na pierwszym nie byłam, bo nie dostałam zaproszenia. Na drugi się wprosiłam, ale potraktowano mnie jak paprotkę. Elegancko zachowała się wtedy pani Jolanta Kwaśniewska, zapraszając mnie do jednego z paneli dyskusyjnych. W tym roku znów się okazało, że jestem persona non grata. Domagałam się zaproszenia, ale szefowa Kongresu powiedziała, że mnie nie zaprosi, bo miałam inne zdanie na temat ich pomysłów co do kwot i parytetu. W końcu uczestniczyłam ponownie w panelu wspólnie z panią Kwaśniewską dotyczącym walki z przemocą wobec kobiet. Zabrałam głos, opowiedziałam o działaniach rządu. Spotkało się to z wielką przychylnością uczestniczek...

A ja czytałam, że panią tam wybuczano...

Kobiety były bardzo zainteresowane, kilkadziesiąt z nich potem do mnie podeszło, żeby porozmawiać o tym, co robię. Ale oczywiście po Kongresie napisano, że Radziszewska została wybuczana i wygwizdana. To łatwo sprawdzić, jest dostępne nagranie. Nikt nie buczał, nikt nie gwizdał, wręcz przeciwnie, dostałam brawa. One twierdzą, że nic nie robię, bo tak jest im wygodnie. Przypomnę, że to m.in. z mojej inicjatywy 6 grudnia po raz kolejny mężczyźni przypną białe wstążki jako symbol męskiego działania na rzecz walki z przemocą wobec kobiet.

A próbowała pani kiedykolwiek zaprosić te środowiska do współpracy?

Na samym początku stworzyłam zespół do spraw przeciwdziałania dyskryminacji kobiet i wszystkie te organizacje zaprosiłam. Na pierwszym spotkaniu część przedstawicielek ze środowisk feministyczno-lewicowych była obecna, były też kobiety prawicowe, rozmawiałyśmy prawie trzy godziny i okazało się, że w sprawach ważnych z punktu widzenia kobiet nie ma między nami różnic. Różnice są głównie światopoglądowe, ale one w poprawieniu sytuacji kobiet nie mają znaczenia. Ale w pewnym momencie okazało się, że ja za dużo robię i środowiska feministyczne zaczęły mnie i to, co robię, ostentacyjnie bojkotować.

Jacek Żakowski powiedział ostatnio, że obawia się, że jeśli zastąpi panią np. działaczka feministyczna, to skoncentruje się głównie na kwestiach genderowych, a inne sprawy równościowe pójdą w odstawkę.

Cieszy mnie niezmiernie ta wypowiedź, bowiem pokazuje ona, że pan redaktor Żakowski doskonale rozumie, czym jest dyskryminacja i na czym polega walka z jej przejawami, co więcej – ma w sobie tę swoistą wrażliwość, której nie posiada większość feministek. Pełnomocnik ds. równego traktowania musi działać w różnych obszarach i gdybym tego nie robiła, skupiając się tylko na jednym polu, to premier mógłby mnie wezwać i rozliczyć z tego, co zrobiłam np. w sprawie osób niepełnosprawnych czy w sprawie rasizmu – bo to należy do moich obowiązków. I kiedy słyszę, że nie chcę zajmować się dyskryminacją, to ręce mi opadają, bo ja się biłam, żeby uporządkować kompetencje, i w końcu one przeszły z Ministerstwa Pracy do mnie. Albo kiedy oskarża się mnie, że scedowałam swoje obowiązki na rzecznika spraw obywatelskich! Przecież RPO jest elementem niezależnym od rządu, jest poza rządem, jak więc ja mogę na niego cokolwiek scedować?

Jest pani mocną osobowością? Pani partyjna koleżanka Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała, że urząd pełnomocnika ds. równego traktowania powinien działać inaczej i potrzebna jest do tego mocna osobowość.

Skoro nie zwariowałam, nie uzależniłam się od psychotropów, nie palę marihuany, nie piję wódki i nie leczę depresji, skoro w polityce przetrzymałam 14 lat, nadal lubię ludzi i wciąż jestem osobą otwartą i wciąż zło mnie rani, to chyba mogę powiedzieć, że jestem mocną osobowością.

A nie obawia się pani, że z perspektywy czasu zostanie zapamiętana jako osoba, która wywołała skandal, mówiąc w TVN, że Krzysztof Śmiszek jest gejem.

To był mój błąd i przeprosiłam. Niepotrzebnie (po roku bezprecedensowego atakowania mnie przez to środowisko) w emocjach przy dyskusji o prawie UE to powiedziałam. Ubolewam, że mogę być tak kojarzona, choć mam też świadomość, że reakcja niektórych środowisk była niewspółmierna do wagi tego wydarzenia. Pan premier i moi koledzy w rządzie wiedzą, ile naprawdę robię, iloma rzeczami się zajmuję i na jak wielu obszarach. Nie wie o tym, co robię, tylko ten, kto nie chce wiedzieć lub z powodów ideologicznych twierdzi, że nic nie robię.

Czego będzie pani najbardziej żal, gdyby się okazało, że będzie musiała pani ze stanowiska odejść?

To nie jest kwestia żalu. Przypomnę tu, na co się pewnie będą zżymać lewicowe feministki, biskupa Chrapka, który mówił, że ważne jest, abyśmy pozostawili po sobie ślad. I ja się staram, aby rzeczywistość, którą zostawiam, była lepsza niż ta, którą zastałam. Pokonując różne przeszkody i będąc narażoną na tak bezpardonowy atak ze strony lewicowych feministek, mimo wszystko udało mi się sporo zrobić i efekty tego będą z biegiem czasu coraz bardziej widoczne.

—rozmawiała Kamila Baranowska

Podobno nie ma pani szans na pozostanie w rządzie. Niektórzy pani koledzy z Platformy twierdzą, że to przesądzone.

Elżbieta Radziszewska:

Pozostało 99% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!