W piątek premier Donald Tusk rozmawiał z ośmioma członkami komisji badającej katastrofę rządowego Tu154, w tym z jej przewodniczącym, b. szefem MSWiA Jerzym Millerem. Do spotkania doszło po tym, jak prokuratura ujawniła nowe stenogramy z kokpitu maszyny. W zapisach przygotowanych przez Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie brak m.in. wypowiedzi, które komisja przypisała dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi.
- Według zgodnej opinii wszystkich biorących udział w spotkaniu, w tej chwili nie ma żadnych przesłanek do wznowienia prac komisji pana Jerzego Millera - poinformował rzecznik rządu Paweł Graś. Dodał, że nie jest wykluczone wznowienie prac komisji w przyszłości, jeśli pojawią się nowe fakty. Członkowie komisji ani premier nie spotkali się wczoraj z dziennikarzami.
Tydzień temu "Rz" jako pierwsza ujawniła, że w ekspertyzie krakowscy biegli nie przypisali żadnych słów gen. Błasikowi. To podważało ustalenia z raportu komisji Millera, która uznała, że obecność dowódcy Sił Powietrznych miała negatywny wpływ na pilotów. W dodatku członkowie komisji uznali, że to właśnie Błasik odczytywał wysokość samolotu z dobrego barometrycznego wysokościomierza. Krakowscy eksperci przypisali te słowa drugiemu pilotowi mjr. Robertowi Grzywnie. Tymczasem za jedną z przyczyn katastrofy komisja Millera uznała posługiwanie się przez załogę wysokościomierzem radiowym.
Mimo rozbieżności premier już w środę zapowiadał, że nie ma podstaw do wznawiania prac komisji, lecz decyzję odroczył do spotkaniu z ekspertami.
- Niczego innego się nie spodziewałam. Strona rządowa od początku nie miała woli wyjaśnienia tej tragedii. Tym bardziej komisja Millera będzie szła w zaparte - mówi "Rz" Ewa Kochanowska, wdowa po RPO Januszu Kochanowskim.